25 lat temu runął mur w Berlinie

25 lat temu runął mur w Berlinie
Za plecami karabiny republiki. Berlin Zachodni 1988 r. Stoję na punkcie kontroli granicznej "Charlie", w strefie amerykańskiej. W tle enerdowskie przejście kontrolne. Przejście na wschodnią stronę i słynne tablice, informujące w czterech językach o tym, że "opuszczacie sektor amerykański" (YOU ARE LEAVING THE AMERICAN SECTOR). Kilkaset metrów dalej stacja Friedrichstrasse.

środa, 26 października 2011

Kłopotek także ratingowy

Robert Gwiazdowski przypomniał starą prawdę o tym, że „towarzysze” zawsze uważali, że jak o czymś nie napisze „Prawda” tudzież jej regionalne dodatki – jak na przykład Trybuna Ludu – to tego nie ma. Powiedział to nie bez kozery, bo właśnie "Financial Times Deutschland" doniósł, że Unijny komisarz ds. rynku wewnętrznego Michel Barnier zaproponował, aby - w razie konieczności - zabronić agencjom ratingowym publikowania ocen wiarygodności kredytowej pogrążonych w kryzysie krajów UE. Jednocześnie agencja ratingowa Moody`s poinformowała, że może obniżyć perspektywę ratingu naszej gospodarki do "negatywnej", jeżeli opóźnienia w redukcji deficytu spowodują wzrost kosztów obsługi polskiego długu.
Mistrz ekwilibrystyki słownej i nowomowy, co to zwykle jest “za a nawet przeciw”, poseł PSL, Eugeniusz Kłopotek, komentując informację o prawdopodobnej obniżce ratingu polskiej gospodarki, stwierdził był że “wiemy, co takie agencje potrafią wyprawiać, a potem się wstydzą”.* Poseł E.Kłopotek oczywiście nie powiedział dokładnie i nie wymienił, co “takie agencje potrafią wyprawiać”, ale nie miał chyba na myśli tego, że “takie agencje” ośmieliły się niedawno np. obniżyć rating USA i prezydent Barrack Hussein Obama oraz Kongres USA musieli bez zmrużenia oka przyjąć to do wiadomości.
Ale, ale – od lat z pewnością widzimy to, co potrafi wyprawiać PSL, a ostatnio widzieliśmy nawet w dużej dawce. Kandydaci tej partii do parlamentu tańczyli, śpiewali i stepowali, a czasem chodzili też za stodołę, aby pograć w tenisa. Nic z tego nie wynikało dla wyborców, poza tym, że to właśnie wyborcy sami sobie sfinansowali ten rozrywkowy pasztet, bo przecież PSL, jak przystało na sejmową partię, dotację z budżetu państwa otrzymuje. Poseł E.Kłopotek nie wyjaśnia też kto i za co powinien się wstydzić? Nie wspomina np. nic o pogorszeniu się wszystkich możliwych wskaźników za czasów czteroletnich rządów koalicji PO-PSL. A przecież, co przypomniała J.Staniszkis, w stosunku do poprzedniego rządu, w przeciągu czterech lat - złotówka jest słabsza, deficyt podwojony, dług publiczny wyższy o prawie 300 mld zł i stanowi już prawie 54% PKB (GUS kilka dni temu poinformował, że dług w 2010 roku wyniósł 54,9% PKB - dop. mój), wzrost PKB niższy o 3% niż w 2007, a bezrobocie wyższe i inflacja prawie podwójna”.*
W najnowszym rankingu Banku Światowego Doing Business, pokazującym łatwość prowadzenia biznesu na świecie, Polska spadła z 59. na 62. pozycję (wśród 183 krajów) i znajduje się pomiędzy Panamą i Ghaną. Łatwiej prowadzi się firmę takich krajach jak: Łotwa (21), Estonia (24), Litwa (27), Słowenia (37), Rwanda (45), Słowacja (48), Węgry (51), St. Lucia (52), Botswana (54), Tonga (58), Bułgaria (59). Pierwsze miejsce zajął tradycyjnie Singapur, ostatnie - Czad. Ranking bierze pod uwagę m.in. zakładanie i zamykanie firmy, dostępność kredytów czy płacenie podatków. I tak dla przykładu - żeby założyć spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, to potrzeba na to sześć procedur i 32 dni, a w takiej Nowej Zelandii tylko jednego dnia i jednej procedury. Załatwienie pozwolenia budowlanego (budowa magazynu) zajmuje aż 301 dni – w tej kategorii zajmujemy 160. miejsce! Raport obejmuje okres pomiędzy połową 2010 i 2011 roku. W tym czasie rząd przeprowadził - zdaniem Banku Światowego - tylko dwie reformy, ułatwiające prowadzenie biznesu. Jednocześnie, raport McKinsey Global Institute na temat globalnych rynków finansowych pokazuje, że Polska jest 10. najbardziej zadłużonym krajem świata! 
raport McKinsey Global Institute (kliknij na obrazek, żeby powiększyć)
 
Konkludując. Szanowny Panie pośle Kłopotek – PSL, które znane jest ze swojej stuprocentowej zdolności koalicyjnej, jest od dwudziestu lat w różnych koalicjach rządowych. Wcześniej, jeszcze jako Zjednoczone Stronnictwo Ludowe razem z PZPR współrządziło PRL, która z kretesem zbankrutowała. Waldemar Pawlak jest od czterech lat wicepremierem odpowiedzialnym za gospodarkę. Dobrze zatem widać na co dzień, co taki PSL potrafi wyprawiać, a czego kompletnie wyprawiać nie potrafi. Ktoś przecież tych długów w Polsce narobił i ciągle robi kolejne. Ktoś nas od jednego bankructwa do kolejnego prowadzi. Tego, że będziemy musieli gonić Rwandę, Botswanę i Tonga na tzw. odcinku wspierania biznesu nie da rady wytłumaczyć słowem wytrychem, jakim jest “kryzys”. Należy zadać sobie tylko pytanie, czy PSL poczuwa się do jakiejkolwiek odpowiedzialności i czy za cokolwiek (a przede wszystkim to wymienione powyżej), kiedykolwiek się wstydził i wstydzi?

*Kawa na ławę, TVN24, 23.10.2011
*portal WP.pl, 13.10.2011

niedziela, 16 października 2011

Przegrać czyli wygrać

Po ostatnich wyborach pojawiła się nowa kategoria posła, czyli tzw “poseł godzinny”. Okazuje się, że można obwieścić zwycięstwo i “być posłem przez godzinę”, nie czekając na oficjalne wyniki z PKW, co w efekcie wygląda niepoważnie i niepotrzebnie naraża kandydata na śmieszność. Zupełnie jak w przypadku “Premiera z Krakowa”. Okazuje się także, że królowanie w prasie lokalnej przez wiele tygodni, debaty i bogate reklamy, w przypadku kandydatów do Senatu K.Pańtaka z SLD i J.Brzezińskiego z PSL nic nie dały. Wyborcy zagłosowali wg. kryteriów politycznych nie patrząc na to, że po raz pierwszy można było wybierać w okręgu jednomandatowym człowieka, a nie partię. Czy było to efektem tego, że w naszym okręgu wyborczym nie było kandydatów niezależnych? Wątpię. Casus komitetu “Obywatele do Senatu” pokazał, że wyborcy, którzy “nie mogą już patrzeć na te wszystkie partie”, jak przychodzi co do czego, to jednak na nie głosują. Kazimierz Pańtak, który nie uzyskał mandatu senatora, mimo wszystko “nie uważa, że przegrał”. Tymczasem, na lokalnym podwórku, dziennikarze nie dostrzegają pewnych rzeczy i jakoś specjalnie nie analizują wyniku wyborów. A przecież wnioski i pytania nasuwają się same. Przystąpienie do PSL D.Grochli i bogata wizerunkowo kampania J.Brzezińskiego nie pomogły wynikowi PSL w powiecie żarskim ani w samych Żarach. T.Ardelli z PiS chyba odpuścił kampanię albo nie zorientował się, że start do parlamentu z dalszego miejsca na liście, to nie to samo, co start z pierwszego miejsca do Sejmiku.
Jakoś media lokalne czy też regionalne nie zauważają też, że poseł PO, S.Niesiołowski, który cztery lata temu, w wyborach parlamentarnych 2007 r., startował z pierwszego miejsca na liście i miał wynik w liczbie 69.385 głosów, tym razem otrzymał 36.993 głosów. Co takiego sprawiło, że S.Niesiołowski dostał prawie o połowę -  i to w dziesiątkach tysięcy - mniej głosów niż cztery lata temu? Czy prawie połowa głosów mniej (dokładnie to 32.392 głosy), to efekt tego, że poseł był tym razem na drugim miejscu na liście PO? Raczej jednak nie. Podobnie w całym powiecie żarskim – cztery lata temu poseł miał 6532 głosy, a teraz 3016 głosów. Ubyło 3516, czyli przeszło połowa. To samo w mieście Żary – było 3220 jest 1339, czyli ubyło 1881 głosów.
A jeszcze z innej beczki – cztery lata temu z powiatu żarskiego startowało dwóch kandydatów z PO, teraz jeden. Cztery lata temu kandydaci PO z powiatu uzyskali w samym powiecie 1442 i 1815 głosów, co w sumie dało 3257 głosów. Teraz kandydatka PO uzyskała 3825 głosów, czyli w sumie o 568 więcej. W mieście Żary cztery lata temu dwaj kandydaci z PO uzyskali 1014 i 1058 głosów, czyli w sumie 2072, a teraz jedyna kandydatka PO uzyskała 2517, czyli 445 więcej. Wyraźnie widać, że cztery lata temu, podobna liczba głosów, rozbiła się wtedy na dwóch kandydatów. Cztery lata temu dwaj kandydaci PO nie mogli liczyć na poparcie lewicowego burmistrza miasta Żary i musieli zmierzyć się z mocnym kandydatem lewicy, byłym starostą. Zachodzi zatem pytanie, czy pozyskanie w stosunku do poprzednich wyborów, przez - tym razem jedyną kandydatkę PO - 568 głosów więcej w całym powiecie żarskim i 445 głosów więcej w mieście Żary, jest efektem bardzo drogiej i bogatej kampanii wizerunkowej w mediach, oficjalnego poparcia nowego burmistrza miasta Żary z PO, starosty z PO, prezesa Falubazu i znanych lekarzy, czy efektem tego, że część mieszkańców tym razem nie oddała głosu na S.Niesiołowskiego, wychodząc z założenia, że to głos stracony i lepiej jest wspierać lokalnych polityków, a nie tzw. spadochroniarzy? 

Popatrzmy na liczby.

Platforma Obywatelska w stosunku do wyborów 2007 r. straciła:
w powiecie żarskim 3.234 głosy: jest 13.527, było 16.761
w powiecie żagańskim 2.588 głosów: jest 9.595, było 12.183
w mieście Żary 1.963 głosy: jest 6.768, było 8.731
w mieście Żagań 741 głosów: jest 4.155, było 4.896

Sojusz Lewicy Demokratycznej w stosunku do wyborów 2007 r. stracił:
w powiecie żarskim 3.460 głosów: jest 3.153, było 6.613
w powiecie żagańskim 3.323 głosy: jest 2.999, było 6.322
w mieście Żary 1.675 głosów: jest 1.382, było 3.057
w mieście Żagań 1.984 głosy: jest 1.316, było 3.300

Prawo i Sprawiedliwość w stosunku do wyborów 2007 r. straciło:
w powiecie żarskim 1.789 głosów: jest 6.726, było 8.515
w powiecie żagańskim 1.330 głosów: jest 5.168, było 6.498
w mieście Żary 517 głosów: jest 3.186, było 3.703
w mieście Żagań 372 głosy: jest 1.788, było 2.160

Polskie Stronnictwo Ludowe w stosunku do wyborów 2007 r. straciło:
w powiecie żarskim 586 głosów: jest 1.902, było 2.488
w powiecie żagańskim 393 głosy: jest 2.221, było 2.614
w mieście Żary 151 głosów: jest 653, było 804
w mieście Żagań 213 głosów: jest 367, było 580

Kto zyskał? Wg kolejności:

Ruch Palikota zyskał:
w powiecie żarskim 3.502 głosy
w powiecie żagańskim 2.865 głosy
w mieście Żary 1.577 głosów
w mieście Żagań 1.213 głosów

Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikke zyskała:
w powiecie żarskim 458 głosów
w powiecie żagańskim 356 głosów
w mieście Żary 244 głosy
w mieście Żagań 136 głosów

Polska Jest Najważniejsza zyskała:
w powiecie żarskim 357 głosów
w powiecie żagańskim 255 głosów
w mieście Żary 159 głosów
w mieście Żagań 97 głosów

środa, 5 października 2011

Droga niemocy. Od III Rzeszy do III RP.

Gazeta Lubuska w czerwcu 2009 r. poinformowała*, że “jadąc z Katowic do niemieckiej granicy i przejścia w Olszynie, tuż przed naszym województwem autostrada się kończy. Zamiast dwóch jezdni, mamy tylko jedną. To się ma zmienić wiosną 2012 r.”
Dalej, autor artykułu, Czesław Wachnik, pisał, że “łącznie ma powstać 71 km betonowej jezdni o szerokości 11 metrów. Znajdą się tam dwa pasy ruchu oraz dwa awaryjne. Jeden o szerokości 3 metry a drugi - 0,5 metra. Po wybudowaniu wspomnianej jezdni, obecna droga krajowa stanie się pełnowymiarową autostradą A18. Będą bowiem wtedy dwie szerokie jezdnie”. Autor martwił się, “czy jednak drogowcy zdążą do otwarcia Euro 2012?” Wątpliwości zdawał się rozwiewać zastępca dyrektora zielonogórskiego oddziału GDDKiA Zdzisław Kuciak, który informował, że “obecnie kończymy prace projektowe, przygotowaliśmy też dokumentację przetargową” oraz, że “przetarg ma być dwuetapowy, a naszym celem jest, by w tym roku wyłonić wykonawcę lub wykonawców”. Artykuł kończył się, budzącym optymizm i nadzieję stwierdzeniem, że “drogowcy zakładają, że jeśli budowa drugiej jezdni rozpocznie się wiosną 2010 roku, to autostradą A18 kierowcy pojadą najpóźniej wiosną 2012 roku”. Nastrój radosnego oczekiwania i wzruszenia, płynącego z dobroci władzy, podsycany zapewnieniami posłanki B.Bukiewicz, został zmącony pod koniec czerwca b.r. Nadeszły niepokojące informacje, że w Ministerstwie Infrastruktury coś tam kombinują, zmieniają i budowa południowej nitki autostrady może zostać zrealizowana do końca, aż do roku 2023! Oczywiście od razu pojawiły się stwierdzenia o nieuzasadnionych plotkach i , że wszystko jest na dobrej drodze, że w sierpniu będzie wydane pozwolenie na budowę i.t.p. Sierpień minął. Wszyscy zajęli się wyborami, podziwianiem tempa budowy trasy S3 oraz obwieszczaniem o decyzji w sprawie remontu linii kolejowej, tzw. “Odrzanki”. W poniedziałkowej Gazecie Lubuskiej* z-ca dyrektora departamentu gospodarki i infrastruktury lubuskiego Urzędu Marszałkowskiego, Danuta Wesołowska-Wujaszek, informuje, że “w lipcu GDDKiA poinformowała urząd marszałkowski, że przetargi odbędą się w trzecim kwartale tego roku, a zakończenie modernizacji nastąpi w połowie 2014 r. jednak miesiąc później ustalenia się zmieniły.” Główny specjalista do spraw komunikacji społecznej zielonogórskiego oddziału GDDKiA, Anna Jakubowska nie pozostawia złudzeń i mówi: “... w tej chwili, z powodu braku pieniędzy (podkr. moje), nie możemy ogłosić przetargów na wyłonienie wykonawców, ani rozpocząć robót. Pewne jest, że w tym roku prace nie ruszą. Żebyśmy mogli rozpocząć inwestycję, musimy dysponować pieniędzmi budżetowymi, a nie opierać się wyłącznie na dopłatach unijnych, które mogą, a nie muszą zostać przyznane. Na dofinansowanie z UE mamy na razie umowę wstępną, która o niczym nie przesądza.”      
Kliknij na obrazek, żeby powiększyć.
                                                                                                                                                                 W Ministerstwie Infrastruktury przygotowano listę priorytetowych inwestycji, które miałyby powstać z wykorzystaniem dotacji z budżetu UE na lata 2014-20. Ukończenie budowy autostrady A18 z Legnicy do granicy z Niemcami, znalazło się na liście rezerwowej, tzn., że inwestycja będzie realizowana "w przypadku otrzymania większych środków" z nowego budżetu UE. Co to oznacza? Oznacza to, że południowa nitka przyszłej autostrady może być dokończona w latach 2014-2020, albo i później. Nie mamy żadnej pewności, przy upadającej strefie Euro i kryzysie, jaki będzie zakres dotacji z budżetu UE. Nie mamy żadnej pewności jakie będą budżety Polski w kolejnych latach. Wiemy jedno. Zielona Góra i Nowa Sól wygrały tę kadencje dla siebie - drogę ekspresową S3 i “Odrzankę”. My zostaliśmy bez remontu linii kolejowej Wrocław-Legnica-Żagań-Żary-Berlin i bez remontu “autostrady”. Przez kilkadziesiąt lat po wojnie, PRL i III RP nie były i nie są w stanie wyremontować, zbudowanej w czasach III Rzeszy drogi na odcinku 71 km. Wybory już za kilka dni.


* strefabiznesu.gazetalubuska.pl, 30-06-2009
* Gazeta Lubuska, 03-10-2011


niedziela, 2 października 2011

Mikke ludojad

lość propagandowych bzdur i oszczerstw wypisywanych w sieci na temat Janusza Korwin-Mikkego przez jego przeciwników jest ogromna. Ten charyzmatyczny polityk, prezes prawicowej, konserwatywno-liberalnej partii Kongres Nowej Prawicy, znany jest z ostrej retoryki i bezkompromisowych poglądów na wiele spraw. Na scenie politycznej znany jest od przeszło 20 lat, startował wielokrotnie w różnych wyborach, był posłem na Sejm R.P. w latach 1991-1992. W PRL-u aresztowany w 1965 i 1968 r. za działalność o charakterze politycznym, internowany na sześć miesięcy w 1982 r. Członek wielu towarzystw, wykładowca, doradca, publicysta, autor wielu książek, członek Stronnictwa Demokratycznego w latach 1962-1982, założyciel i wieloletni prezes Unii Polityki Realnej.
Janusz Korwin-Mikke był studentem Wydziału Matematyki Uniwersytetu Warszawskiego i równolegle Wydziału Filozofii (magisterium). Studiował także psychologię, prawo i socjologię.
Ten, urodzony w Warszawie, blisko 70-letni polityk (rocznik 1942), mieszkający w podwarszawskim Józefowie, ma liczną rodzinę: sześcioro dzieci (czterech synów: Ryszarda, Kacpra, Krzysztofa i Jacka, dwie córki: Zuzannę i Korynnę oraz ośmioro wnucząt – dwóch wnuków: Andrzeja i Kubę i sześć wnuczek: Kasię, Natalkę, Majkę, Kamilkę, Blankę i Klarę).



Janusz Korwin-Mikke w przeciwieństwie do czołowych polityków polskich, ma dobre wykształcenie, zna języki obce i posiada najważniejszą cechę w polityce – stałość poglądów. Był i pozostał wierny idei konserwatywno-liberalnej.
Co najważniejsze, wiele diagnoz i rozwiązań, które stawiał, przewidywał i postulował JKM sprawdziło się, a te, wyśmiewane swojego czasu, jak np. zawodowa armia – zostały zrealizowane i dzisiaj już nikt nie wspomina tych, którzy na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych na hasło “zawodowa armia”, pukali się w czoło. Nikt nie wspomina też tych, którzy kilka lat temu śmiali się do rozpuku, gdy JKM mówił, że Polskę i Europę czeka kryzys, a poszczególne kraje i w końcu cała Unia Europejska zbankrutuje. 



p.s.
Janusz Korwin-Mikke stoi dziś na czele ruchu wolnościowego w Polsce i może się okazać, że będzie – obok Ruchu Palikota - czarnym koniem najbliższych wyborów. Chociaż jest pomijany w sondażach i nie jest pokazywany w wiodących mediach, to nie daje o sobie zapomnieć – szczególnie w sieci, gdzie jest prawdziwym królem. Sondażownie, które pomijają Nową Prawicę zaczynają jednak wraz ze zbliżającym się terminem wyborów urealniać sondaże. I tak, Nowa Prawica ma wg, ostatniego sondażu SMG/KRC 4%, co może realnie oznaczać przekroczenie progu wyborczego. Jeżeli Sąd Administracyjny nie rozwiąże przed wyborami problemu rejestracji Nowej Prawicy we wszystkich okręgach w kraju, to zachodzi pytanie czy Janusz Korwin-Mikke złoży protest wyborczy i doprowadzi do unieważnienia wyborów?

* źródło: korwin-mikke.blog.onet.pl