25 lat temu runął mur w Berlinie

25 lat temu runął mur w Berlinie
Za plecami karabiny republiki. Berlin Zachodni 1988 r. Stoję na punkcie kontroli granicznej "Charlie", w strefie amerykańskiej. W tle enerdowskie przejście kontrolne. Przejście na wschodnią stronę i słynne tablice, informujące w czterech językach o tym, że "opuszczacie sektor amerykański" (YOU ARE LEAVING THE AMERICAN SECTOR). Kilkaset metrów dalej stacja Friedrichstrasse.

niedziela, 27 stycznia 2013

Trudne związki

Po odrzuceniu przez Sejm wszystkich trzech projektów ustaw o związkach partnerskich, rozpętała się histeria. Tak jakby koniec świata, który mimo zapowiedzi nie nastąpił, miał jednak nadejść.
Zapraszam do przeczytania mojego tekstu na portalu Nowy Ekran:
http://politicalmediashow.nowyekran.pl/post/86922,histeria-czyli-o-rozmnazaniu-nornikow-w-kontekscie-zwiazkow

UWAGA! W związku z tym, że portal Nowy Ekran, nieoczekiwanie dla wszystkich komentatorów, publicystów i blogerów, przestał się ukazywać w sieci (wtorek,29 stycznia 2013)  i na obecną chwilę nie mam żadnych informacji, kiedy i w jakiej formule ponownie zacznie się ukazywać, to poniżej publikuje całą treść mojego tekstu, która była dostępna pod powyższym linkiem.



Kliknij na obrazek, żeby powiększyć


Histeria czyli o rozmnażaniu norników w kontekście związków



Histeria samego red. T.Lisa oraz całego, jakże znanego chóru, przerodziła się w akcję nienawiści, A przecież w historii tegoż świata nie dzieje się nic strasznego. I nic nowego.

Jeszcze posłowie nie opuścili dobrze rąk po głosowaniu w sprawie związków partnerskich, a już sam red. Tomasz Lis wpadł w histerię i od razu nazwał głosowanie, w którym posłowie odrzucili wszystkie projekty ustaw o związkach partnerskich, “absolutnym skandalem” i “kompromitacją Sejmu” oraz – jak na ego i instynkt lizusowski redaktora przystało - zarządził “dymisję Gowina”*.
Poseł Adam Szejnfeld natomiast, z wielkim smutkiem i troską obwieścił, że “przegrała demokracja, przegrała wolność”*, jakby nie zauważając, że przecież odbyło się jak najbardziej demokratyczne głosowanie, a grupa posłów PO – jakby nie patrzeć - wybrała właśnie wolność.

Tymczasem na Facebooku zaczęły krążyć różne “fanpejdże”, wyszydzające posłankę Krystynę Pawłowicz i posła Jarosława Kaczyńskiego, za to, że nie mają partnerów i są bezdzietni.
A co to ma do rzeczy? O podatkach czy prawie gospodarczym, decydują w Sejmie nauczyciele, lekarze, aktorzy i sportowcy, a premier jest historykiem, a nie ekonomistą.
Akcja “szukania męża dla posłanki Pawłowicz”, zapoczątkowana na fejsbukowym profilu przez samą panią redaktor Monikę Olejnik, jest tak samo żenująca jak możliwa przecież akcja “szukania męża dla posłanki Grodzkiej i żony dla posła Biedronia”


O ile akcja uderzającą w posłankę Pawłowicz, relacjonowana jest na portalu samego red. T.Lisa (“Jałowe związki partnerskie? Na Facebooku ruszyła akcja internautów: “Mąż dla posłanki Pawłowicz”*), to wyobrażam sobie tę histerię o “języku nienawiści” i “grzebaniu w życiorysach” w przypadku podobnej akcji, uderzającej w posłankę Grodzką i posła Biedronia.

W ramach zarządzonej histerii, pojawiły się też natychmiast oskarżenia o zaściankowość, nietolerancję, obskuranctwo, kołtuństwo i ciemnogród. I tak ogólnie, że “Unia Europejska” to i tamto. Nic nowego - stara śpiewka.
A przecież nie dzieje się nic nowego, co nie działoby się wcześniej w historii tegoż świata! Więc zamiast rozdzierać szaty i wszczynać histerię, to lepiej brać pokornie nauki od starych mistrzów!
Owóż i sam Jarosław Hašek – jeden z założycieli - opisał swojego czasu, pierwsze niepowodzenia Partii Umiarkowanego Postępu (w granicach prawa) na wsi czeskiej.

Oddajmy więc głos autorowi*:
Mogę stwierdzić, że wsi czeskiej nie tknęły owe wielkie idee liberalne ...(...). Wieś w roku 1904 nie była jeszcze należycie przygotowana na przyjęcie programu nowej partii. Czeski chłop nadal spokojnie obsiewał swoje pole, jego bydełko w oborze nadal spokojnie ryczało i dawało mu tyle samo mleka co przedtem. (…) W tym stanie rzeczy trudno było liczyć, że czeska wieś mogłaby także uznać nasze idee za swoje, niemniej jednak odważyliśmy się nasz program oświatowy propagować na zaniedbanej wsi czeskiej. (…) Jeden tylko człowiek spośród obywateli prowincji podał nam pomocną dłoń, (…) i natchniony naszymi zasadami zaproponował mi, żebym dla nieuświadomionej społeczności wiejskiej w Letnanach, urządził w najbliższą niedzielę popularny wykład w sali restauracyjnej jego ojca.”


Autor postanowił więc - mając na uwadze, że do ludu “trzeba przemówić, odwołując się do jego przywiązania do ziemi rodzinnej” - wygłosić wykład: “O pewnych nowych poglądach na tępienie norników”. I już na samym początku, przy pełnej sali, przywołał “niezwykłą teorię”, z którą wystąpił w roku 1812, angielski uczony Swifen – mianowicie, że “norniki się nie rozmnażają”, co bardzo oburzyło świat akademików francuskich. Niestety – znalazł się jeden francuski profesor, który poparł teorię Anglika i udowodnił to doświadczalnie. Mianowicie - “ponosząc niezwykłe nakłady finansowe” - pozyskał on dwa norniki, które umieścił w klatce, przez dwa lata pilnie obserwował i w końcu stwierdził, że “wszelako nie rozmnożyły się”.

Ale oddajmy głos autorowi:
Przypadek ten został starannie zbadany i wówczas okazało się, że oba norniki znajdowały się wprawdzie w jednej klatce i rzeczywiście były obserwowane przez dwa lata. Ale były to samce. W konsekwencji profesor (…) utopił się razem ze swoimi samcami w Sekwanie.

Po tych moich słowach nastał na sali hałas i jakiś człowiek przyskoczył do mojego stołu.

- Po co tu gadacie takie głupoty? Sąsiedzi, wywalmy go!

Wywalili mnie natychmiast, chociaż ich upewniałem, że to nie wszystko i że najlepsze dopiero będzie.

I rzeczywiście było. Wytarzali mnie w błocie na drodze do Dablic i gnali mnie drągami, bez kapelusza aż do Vysočan.”

Tekst powyższy posłu Szejnfeldu, redaktoru Lisu i redaktorczyni Olejnikowej dedykuję, jadnakowoż zauważając, że w temacie tolerancji nastapił kosmiczny postęp od czasów działalności Partii Umiarkowanego Postępu, więc powinni się cieszyć, że za gadanie głupot, drągami nikt już ich nie goni.


* natemat.pl, 25.01.2013
* Kawa na Ławę, TVN24, 27.01.2013
* natemat.pl 27.01.2013
* Jaroslav Hašek, Historia Partii Umiarkowanego Postępu (w granicach prawa), Wydawnictwo Literackie, Kraków 1987


niedziela, 13 stycznia 2013

List Romana Giertycha w sprawie dyr. o. Tadeusza Rydzyka

Roman Giertych wystosował w dniu 11.01.2013 r. list do Prowincjała Zakonu Redemptorystów i do wszystkich biskupów, w związku z tym, że telewizja TRWAM nie sprostowała i nie przeprosiła R.Giertycha, czego domagał się w liście z dnia 02.01.2013, skierowanym do Dyrektora TV TRWAM o. T. Rydzyka.

Oto treść tego listu (za portalem Najwyższy Czas! nczas.com 12.01.2013):



Wielce Czcigodny Ojciec Janusz Sok CSsR
Przełożony Prowincji Warszawskiej
Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela.
Czcigodny Ojcze Prowincjale!



Zwracam się do Ojca, jako do przełożonego o. Tadeusza Rydzyka CSsR, dyrektora Radia Maryja i Telewizji Trwam, w związku z sytuacją, jaka miała miejsce na antenie Telewizji Trwam w dniu 30.12.2012 r. W „Informacjach dnia” w obszernym materiale komentującym pewną plotkę polityczną padło oszczercze sformułowanie pod moim adresem: „były lider LPR przedstawia się jako zwolennik in vitro, łagodzi swój stosunek do ideologii ruchów homoseksualistów, czy wreszcie rezygnuje z rozszerzenia ochrony życia dzieci poczętych”.
W związku z tym kłamliwym pomówieniem, jawnie godzącym w moje dobre imię zwróciłem się bezpośrednio do dyrektora Telewizji Trwam z żądaniem przeprosin i sprostowania. Napisałem m.in.: „nie zmieniłem swoich poglądów odnośnie do kwestii etycznych, co do których Kościół katolicki głosi jednoznaczne stanowisko (…), nigdy nie byłem i nie jestem zwolennikiem legalizacji in vitro (…), nie zmieniłem swoich negatywnych poglądów odnośnie do ideologii ruchów homoseksualnych (…), nie zrezygnowałem z rozszerzenia ochrony życia dzieci poczętych” (pełna treść listu do o. Tadeusza Rydzyka w załączniku). Niestety nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Ponieważ oszczerstwo wyemitowane przez Telewizję Trwam narusza moje dobra osobiste i zniesławia mnie w oczach polskich katolików, proszę Ojca Prowincjała o interwencję u dyrektora tej stacji celem uniknięcia stosownych działań prawnych w tym zakresie.
Nie po raz pierwszy media podległe Ojcu Dyrektorowi podejmują kampanię zniesławiającą mnie w oczach katolickiej opinii publicznej.
Już w 2006 r. w całej serii artykułów zamieszczonych w Naszym Dzienniku atakowano mnie i moją formację polityczną posługując się kłamstwem i insynuacjami. Redakcja rozpisywała się o rzekomym wyprowadzaniu pieniędzy z LPR i sugerowała wykorzystywanie ich do wynajmowania bandytów mających rzekomo zastraszać naszych przeciwników politycznych, a dwaj redaktorzy posunęli się aż do złożenia doniesienia do prokuratury (na podstawie pomówień anonimowych informatorów), która wszczęła śledztwo w sprawie trwające ponad pięć lat. Przesłuchano ponad 500 świadków, działaczy LPR z całego kraju. W ubiegłym roku prokuratura umorzyła postępowanie nie znajdując podstaw do oskarżenia kogokolwiek, a redakcja Naszego Dziennika nigdy za te pomówienia nie przeprosiła. Wiem, że na osobiste polecenie Ojca Dyrektora dziennikarze za prowadzenie przeciwko mnie kampanii zniesławiającej otrzymywali wielotysięczne premie miesięczne. Rzekoma afera finansowa służyła natomiast PIS do eliminowania LPR z elektoratu. Był to czas sporu LPR z PIS o kwestie fundamentalne z punktu widzenia nauczania moralnego Kościoła – obronę życia, świadczenia prorodzinne (becikowe), nowy – bardziej wychowawczy – kanon lektur szkolnych (jako minister edukacji wprowadziłem do kanonu m.in. „Pamięć i tożsamość” Jana Pawła II). We wszystkich tych kwestiach spotkałem się z ostrym sprzeciwem PiS i popierającego to ugrupowanie Radia Maryja (nawet „becikowe” było krytykowane w Radiu Maryja i Naszym Dzienniku bez pardonu).
Ojciec Dyrektor prowadził wówczas z kierownictwem PiS negocjacje nt. wielomilionowych kontraktów rządowych na inwestycje geotermalne. Dziwnym trafem państwowe decyzje o inwestycjach w interesy Ojca Dyrektora czasowo korelowały z brutalnymi atakami na mnie i na moją formację organizowanymi w mediach mu podległych. Decyzje te podejmowali urzędnicy podlegli moim największym konkurentom w ówczesnym czasie, czyli politykom PiS. To wówczas sformułował on pod moim adresem złowieszcze zdanie: „jest już na katafalku” (uwaga ojca Rydzyka była bardzo szeroko komentowana w mediach i któregoś dnia moja mała córeczka zapytała mnie: „co to znaczy tatusiu, że jesteś na katafalku?”; jak boleśnie słowa katolickiego zakonnika przeżyła moja matka, wówczas jeszcze żyjąca, nie będę opisywał).
Skąd taka zajadłość u osoby duchownej? Mój spór z Ojcem Dyrektorem bierze swój początek od spotkania w Krakowie w 2002 r., na którym zażądał on podporządkowania politycznego i finansowego LPR jego władzy. Wówczas stanowczo i jednoznacznie sprzeciwiłem się ingerowaniu osoby duchownej w życie polityczne, uznając, że bieżąca działalność polityczna jest domeną osób świeckich. W odpowiedzi usłyszałem od Ojca Dyrektora, że zostanę zniszczony. Początkowo próbami zniszczenia politycznego było popieranie inicjatyw marginalnych Antoniego Macierewicza (Razem Polsce), czy „Dom Ojczysty”. Następnie Ojciec Dyrektor w sposób jednoznaczny poparł PiS.
W kwietniu 2007 r. LPR podjęła inicjatywę wprowadzenia konstytucyjnej ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Lider PiS Jarosław Kaczyński oficjalnie sprzeciwił się tej inicjatywie, żądając od swoich posłów, by jej nie popierali. W efekcie aż 94 posłów PiS nie udzieliło w głosowaniu poparcia wnioskowi o konstytucyjną ochronę życia (w tym sam J. Kaczyński). Ojciec Dyrektor wprawdzie publicznie zadeklarował poparcie dla naszej inicjatywy, ale de facto nie uczynił nic, by wymóc na PiS pozytywne głosowanie, gdyż prowadził w tym samym czasie inne negocjacje nad kolejnymi dotacjami rządowymi na swoje inwestycje. Dziś w mediach ojca Rydzyka występują w charakterze cenzorów mojej postawy katolickiej politycy PiS, którzy wówczas nie głosowali za życiem. (Charakterystyczne, że ówczesny poseł PiS Jacek Kurski najpierw w TVN24 w dniu 18 marca 2007 r. w programie Moniki Olejnik atakował inicjatywę konstytucyjnej ochrony życia, a następnie tego samego dnia na antenie Radia Maryja promowany był jako polityk autentycznie katolicki – tym samym dano czytelny sygnał kierownictwu PiS, że sprawa obrony życia nie jest traktowana przez Radio Maryja poważnie). W dniu głosowania projektu jeden z liderów PiS poseł Marek Suski podarł ze złości na sali sejmowej kilkanaście egzemplarzy listu skierowanego do posłów autorstwa J. E. ks. bpa Kazimierza Górnego (przewodniczącego rady ds. rodziny Konferencji Episkopatu Polski) z poparciem dla inicjatywy konstytucyjnej. W związku z postawą prezesa PiS i brakiem poparcia dla obrony życia, ówczesny marszałek sejmu Marek Jurek wystąpił z tego ugrupowania na znak protestu. Skutkiem ówczesnego głosowania w Sejmie jest dzisiejsza niepełna ustawowa ochrona życia. Dyrektorowi Radia Maryja wszystkie te fakty nie przeszkodziły w dalszym zwalczaniu LPR i popieraniu PiS, a dzisiaj mi zarzuca, że nie chcę w pełni chronić życia. Trudno o większą obłudę.
W moim najgłębszym przekonaniu – zgodnie z „Notą doktrynalną o niektórych aspektach działalności i postępowania katolików w życiu politycznym” wydaną przez Kongregację Nauki Wiary z 2002 r. (podpisaną przez Kard. Josepha Ratzingera i Prefekta Abp Tarcisio Bertone) oraz z zasadami, które sformułował Jan Paweł II w encyklice Evangelium Vitae (1995) i adhortacji apostolskiej Christifideles laici (1988) – katolicy świeccy mają prawo i obowiązek czynnego i ofiarnego angażowania się w życie społeczne i polityczne, natomiast hierarchowie Kościoła mają prawo i obowiązek oceniania tejże działalności z punktu widzenia zgodności z nauką społeczną i moralną Kościoła. Sytuacja natomiast, w której rozgłośnia katolicka, będąca własnością zakonu katolickiego, oraz jej dyrektor – osoba duchowna angażuje się jednoznacznie po stronie jednej określonej partii politycznej, a nawet usiłuje kierować działaniami konkretnej partii – obiektywnie godzi w dobro Kościoła i jest sprzeczna z nauczaniem kolejnych Papieży i Soborów. Zaangażowanie Radia Maryja i osobiście jej dyrektora w promowanie jednej partii politycznej oznacza bezprzykładne szkodzenie Kościołowi poprzez dzielenie społeczności katolickiej w Polsce. Atak Ojca Dyrektora na moją osobę i wcześniej na formację polityczną, którą kierowałem jest elementem tego dzielenia. Próbuje się na siłę – wbrew prawdzie – dopasować do swoich interesów scenę polityczną w ten sposób, że każdy, kto popiera PiS prezentowany jest jako wierny nauczaniu Kościoła, a każdy, kto ośmiela się krytykować PiS jako ten, kto temu nauczaniu jest przeciwny.
Proszę czcigodnego Ojca Prowincjała o stosowną interwencję u Ojca Dyrektora w celu spowodowania przeprosin i sprostowania przez Telewizję Trwam i Radio Maryja nieprawdziwych i krzywdzących informacji o mnie.
Jednocześnie pragnę poinformować, że rozsyłam niniejszy list do środków masowego przekazu, gdyż nie zostały sprostowane wypowiedziane oszczerstwa, a chcę aby wszyscy, którzy mogli uznać na podstawie kłamliwej audycji, że odszedłem od wierności nauczaniu Kościoła, dowiedzieli się, że jest to kłamstwo.

Z poważaniem,
Roman Giertych



W załączeniu:
List do o. Tadeusza Rydzyka z dnia 2.01.2013 r.

Do wiadomości:
- wszyscy biskupi w Polsce
- massmedia



Tu treść listu Romana Giertych, skierowanego do Dyrektora Telewizji TRWAM o.Tadeusza Rydzyka w dniu 02.01.2013 r.:

Kliknij na obrazek, żeby powiększyć.



środa, 9 stycznia 2013

Kalisz w Żarach

Poseł Ryszard Kalisz gościł 8. stycznia 2013 r. w Żarach. Otwarte spotkanie odbyło się w sali Szkoły Muzycznej im. G.P.Telemanna. Posłowi Kaliszowi towarzyszył lubuski poseł Boguś Wontor, a spotkanie prowadził przewodniczący SLD w powiecie żarskim - Edward Skobelski. 

Na pytanie dlaczego SLD postanowiło eksponować postać Edwarda Gierka, którego rządy zakończyły się wielkim zadłużeniem i kartkami na różne, podstawowe towary, przyznał, że SLD jest w dużej mierze partią sentymentu. 
Na pytania czy SLD będzie za zniesieniem, niemoralnego podatku dochodowego i zastąpienia go podatkami celowymi, czy SLD będzie za okręgami jednomandatowymi i czy wprowadzi ustawę o działalności gospodarczej na wzór ustawy z 1988 r. ministra w rządzie premiera Rakowskiego, Mieczysława Wilczka, poseł Kalisz odpowiedział, że jednak państwo powinno mieć jakiś nadzór i kontrolę, że sam wolny rynek nie załatwi problemów, że banki zarabiają dzisiaj krocie i dlatego należy je bardziej opodatkować, na co - całkiem słusznie -  posłowi odpowiedział natychmiast kolega Janek, że banki przerzucą koszty podatku na konsumentów, czyli na nas wszystkich.

Zresztą, kolega Janek sam skomentował to w następujący sposób:

"Jedynym problemem SLD wg Kalisza jest to że nie mają władzy i że konflikt społeczny przebiega na linii PO-PiS, a lewica jest ignorowana i zapomniana.
Nie powiedział ani słowem na temat masowej emigracji zarobkowej i coraz wyższych obciążeń podatkowych.
Miły i sympatyczny pan, ale trzymać go jak najdalej od władzy" 


Jedno trzeba posłowi Kaliszowi przyznać. Ma doświadczenie w tego typu spotkaniach. Panuje doskonale nad salą, mówi płynnie, jest sympatyczny.
No i ten teatralny dramatyzm w głosie i gestykulacja - szczególnie jak mówi o PiS-ie - i jak komentuje bieżące wydarzenia polityczne.
Zresztą - zobaczcie poniżej sami!

Ale najpierw jeszcze jedna uwaga. Ciekawe, że nikt nie zapytał o list Młodych Socjalistów, skierowany do byłego prezydenta A.Kwaśniewskiego i ostre słowa krytyki, które padły w kierunku posła Kalisza. 
Tu treść listu:
http://politicalmediashow.blogspot.com/2013/01/modzi-socjalisci-pisza-list.html 



Ryszard Kalisz na spotkaniu w Żarach, w teleobiektywie Rafała Szymczaka.



Boguś Wontor, Ryszard Kalisz, Edward Skobelski





















































Młodzi Socjaliści piszą list

Po tym jak media nagłośniły, że były prezydent Aleksander Kwaśniewski jest zatrudniony przez znanego biznesmena J.Kulczyka, sam poseł R.Kalisz natychmiast stanął w obronie tego ostatniego, a i zauważył, że “jest problem jak zagospodarować byłych prezydentów”* Poseł R.Kalisz zauważył nawet, że 9000 złotych pensji i 12000 zł na pokrycie kosztów prowadzenia biura to kwoty "śmiesznie małe" i "uwłaczające godności".*
No i na lewicy rozpętała się burza!


List otwarty Młodych Socjalistów*


Panie prezydencie, za ile pracuje pan dla Kulczyka?

W reakcji na doniesienia mediów o tym, że były prezydent Aleksander Kwaśniewski otrzymuje pensję od firmy Jana Kulczyka, oraz na wypowiedzi posła SLD Ryszarda Kalisza, który kwotę 9 tys. złotych jaką otrzymuje były prezydent nazywa "uwłaczającą", postanowiliśmy napisać do pana Aleksandra Kwaśniewskiego i zadać mu kilka pytań. Poniżej treść listu.



Szanowny Panie Prezydencie,

Zwracamy się do Pana z pytaniem, czy opublikowane na łamach prasy informacje, że znajduje się Pan na liście płac Jana Kulczyka i pobiera z tytułu "doradztwa i konsultacji" wynagrodzenie w wysokości ponad 50 tysięcy złotych miesięcznie, są prawdziwe.

Panie prezydencie! Państwo polskie płaci Panu miesięcznie wynagrodzenie w wysokości 9000 zł. To spore pieniądze, które powinny zaoszczędzić Polakom oglądania byłej głowy państwa wyciągającej rękę po pieniądze do mniej lub bardziej podejrzanych biznesmenów. Oburzyły nas publiczne wypowiedzi Pańskiego przyjaciela, posła Ryszarda Kalisza, zdaniem którego 9000 złotych pensji i 12000 zł na pokrycie kosztów prowadzenia biura to kwoty "śmiesznie małe" i "uwłaczające godności". Przypominamy, że dochody milionów pracujących Polaków oscylują niewiele powyżej płacy minimalnej, która wynosi 1500 złotych. To między innymi z ich podatków fundowane jest Pańskie comiesięczne wynagrodzenie. Jeśli kwota 9000 zł jest "uwłaczająca", to jak określić należałoby próg uprawniający do otrzymania pomocy społecznej, dwudziestokrotnie niższy od pańskiego wynagrodzenia? Oczekujemy, że odniesie się Pan do wypowiedzi posła Kalisza.

Przecież to właśnie Pan - wraz z "nową nadzieją lewicy", Leszkiem Millerem - jest jednym z głównych architektów porządku ustrojowego prowadzącego do patologicznej sytuacji, w której mediana zarobków w Polsce wynosi niewiele ponad dwa tysiące złotych. Wszystko wskazuje na to, że uznawał Pan przez lata poziom płac większości Polaków, wielokrotnie niższy od własnej, za sprawiedliwy i wystarczający. Wydaje nam się, że przyzwoitość nakazuje Panu zadowolić się dziś pensją w wysokości 9000 zł.

To także Pan, wraz z Leszkiem Millerem, prowadził zakulisowe negocjacje z Janem Kulczykiem na temat spółek Skarbu Państwa, uprzywilejowując tego przedsiębiorcę i przyznając mu nieuzasadniony niczym wpływ na działania PKN Orlen. Być może gdyby nie te negocjacje, teraz nie otrzymywałby Pan wielu tysięcy złotych za doradzanie Janowi Kulczykowi? W jakim świetle stawia to Pana, byłą głowę państwa otrzymującą od tegoż Państwa tak "uwłaczające" uposażenie? W jakim świetle stawia to Pana dalsze działania polityczne, choćby patronowanie wspólnej liście wyborczej SLD i Ruchu Palikota, o czym dużo się ostatnio mówi?

Zwracamy się z prośbą o publiczne potwierdzenie bądź zaprzeczenie informacji, że znajduje się Pan na liście płac Jana Kulczyka także dlatego, że biznesmen ten znany jest z unikania płacenia podatków w Polsce. Jeśli byłoby prawdą, że były prezydent Rzeczpospolitej jest najemnikiem osoby omijającej polskiego fiskusa, a w dodatku - człowieka, który wzbogacił się na transakcjach ze Skarbem Państwa w okresie Pańskiej prezydentury - to byłoby kompromitacją nie tylko Pańskiej osoby, ale także naszego kraju.

Z poważaniem
Sekretariat Krajowy
Młodzi Socjaliści


* Kawa na ławę, TVN24 06.01.2013

* gazeta.pl 05.01.2013

* www.mlodzisocjalisci.pl

Kliknij na obrazek, żeby powiększyć