Z
oczywistej nieobecności na tym świecie Władysława Gomułki i
Edwarda Gierka, przewodniczącym SLD wybrany został Leszek Miller. I
od razu stwierdził, że SLD jest “jak ptak”. Jeszcze, ma się
rozumieć, nie wzniesiony, ale taki “który zrywa się do
lotu”.
Poparcie
głosujących członków partii sięgające 92% budzić może
podziw, tym bardziej że Leszek Miller był “jedynym kandydatem na
szefa”, ale zawsze pozostaje pewien niedosyt, bo dla przykładu,
sama pani redaktor Janina Paradowska, komentując wystąpienie
premiera D.Tuska w Sejmie, zapytała w swoim programie widzów*
“Czy premier miał rację, zarzucając PiS zdradę Polski?”.
Widzowie mogli głosować za pomocą sms-ów. Tempo głosów
popierających “rację” premiera D.Tuska było tak imponujące,
że głosów na TAK przybywało wręcz lawinowo. Z pewnością
poparcie to przekroczyłoby znacznie 100% i byłoby co najmniej na
poziomie 110-120% poparcia wszystkich głosujących, gdyby nie koniec
programu. Skończyło się więc tylko na 96% głosów na TAK i
4% na NIE, co z pełną powagą, niemniej jednak lekko zaskoczona i
oszołomiona taką falą popierających, oznajmiła pani redaktor.
Ale
wracając do Leszka Millera. Ten ani zaskoczony ani oszołomiony nie
był. Trochę się tam co prawda wił, zapytany dlaczego w konwencji
SLD nie brali udziału Aleksander Kwaśniewski i Włodzimierz
Cimoszewicz, nie potrafiąc jasno odpowiedzieć czy otrzymali oni
zaproszenie, ale niech tam!
Ogólnie,
jak w takich sytuacjach jest przyjęte, nowy przewodniczący wygłosił
był przemówienie. I tu niestety, kompletna klapa!
Przemówienie było zbiorem bon motów politycznej
nowomowy, przerywanych wymuszonymi, słabymi oklaskami, bez
entuzjastycznej wiary w płynące słowa.
No
bo i czym tu się entuzjazmować? Przewodniczący wspomniał o “nowej
dynamice”, a jak wiadomo, to taką nową dynamikę może wykazać
“tylko silna i rozumna partia”. Stwierdził, że “potrzebne są
zmiany”, bo “wiele spraw leży odłogiem” i tak ogólnie
“by leki ratujące życie nie były luksusem”. Mówił o
Polsce “ustawicznej modernizacji, a nie konspiracji” - państwie,
gdzie nie ma “lustracyjnych stosów” i “powszechnej
inwigilacji”, państwie, w którym “zatrudnienie nie jest
przywilejem” i gdzie “konstytucja jest ważniejsza niż
ewangelia”. No i tu się wyraźnie zapędził, bo czasy, kiedy
“konstytucja” była “ważniejsza” niż ewangelia, to już
przerabialiśmy, a niektórzy nawet nie dotrwali do końca tego
przerabiania. Ale widocznie Leszkowi Millerowi zatęskniło się na
stare lata zostać kreatorem nowego zbawienia, sięgając do korzeni
myśli rewolucyjnej i wyprzedzając na tym odcinku samego Fidela
Castro i innych wybitnych przywódców nowego,
wspaniałego świata, gdzie jak wiadomo, zapisy w konstytucji są
gwarancją dobrego prowadzenia się, ładu moralnego i przyzwoitości.
Oczywiście, myśląc o ładzie moralnym, mamy na myśli tzw. “moralność
socjalistyczną”, zgodnie z objawioną dawniej zasadą, że jak
“mówimy Lenin, to myślimy partia, a jak mówimy
partia, to myślimy Lenin”. Przykładem “moralności
socjalistycznej” był np. Pawka Morozow (Павел
Трофимович (Павлик) Морозов),
który w celu realizacji zasady, żeby “konstytucja była
ważniejsza niż ewangelia”, zadenuncjował własnego ojca i
podobno weszło mu to później w krew. W ten sposób
“powszechna inwigilacja” faktycznie już potrzebna nie będzie,
bo obywatele sami władzy “uprzejmie doniosą”, kto, co i kiedy.
W takiej dla przykładu Korei Północnej, gdzie "zatrudnienie nie jest przywilejem", całkiem niedawno,
po śmierci przywódcy Kim Dzong Ila, sami obywatele,
natychmiast wskazali wszystkich, którzy nie dość mocno
zamartwiali się i niezbyt przekonująco okazywali żal. A przecież
powinni, bo, zgodnie z konstytucją, władze są niewątpliwie
najwyższym dobrem, a nawet są wzorem istoty ludzkiej, więc
niedostateczny żal jest jak nic niemoralny i zaprzecza słowom o
obdarzaniu wielkim szacunkiem. Jest
to więc niezgodne z konstytucją. Wystarczy przeczytać
tylko fragmenty Preambuły konstytucji! Otóż: Koreańska
Republika Ludowo-Demokratyczna jest bazującą na idei dżucze
socjalistyczną ojczyzną, która urzeczywistnia ideę i
przywództwo wielkiego lidera - Towarzysza Kim Ir Sena (...)
Towarzysz Kim Ir Sen był geniuszem tak w teorii jak i praktyce sztuki przywództwa, zawsze zwycięskim, niezłomnym i błyskotliwym dowódcą, wielkim rewolucjonistą i politykiem, oraz wzorem istoty ludzkiej. (...) Pod przywództwem Koreańskiej Partii Pracy (KPP), KRLD i lud Korei obdarzać będą wielkiego lidera Towarzysza Kim Ir Sena wielkim szacunkiem uznając go za wiecznego prezydenta Republiki, oraz bronić do samego końca rewolucyjnej idei dżucze rozwijając idee i osiągnięcia Towarzysza Kim Ir Sena.
Socjalistyczna Konstytucja KRLD jest konstytucją Kim Ir Sena, w której idea dżucze wielkiego lidera Towarzysza Kim Ir Sena, oraz jego osiągnięcia zostały przekształcone w nadrzędne prawo.
Towarzysz Kim Ir Sen był geniuszem tak w teorii jak i praktyce sztuki przywództwa, zawsze zwycięskim, niezłomnym i błyskotliwym dowódcą, wielkim rewolucjonistą i politykiem, oraz wzorem istoty ludzkiej. (...) Pod przywództwem Koreańskiej Partii Pracy (KPP), KRLD i lud Korei obdarzać będą wielkiego lidera Towarzysza Kim Ir Sena wielkim szacunkiem uznając go za wiecznego prezydenta Republiki, oraz bronić do samego końca rewolucyjnej idei dżucze rozwijając idee i osiągnięcia Towarzysza Kim Ir Sena.
Socjalistyczna Konstytucja KRLD jest konstytucją Kim Ir Sena, w której idea dżucze wielkiego lidera Towarzysza Kim Ir Sena, oraz jego osiągnięcia zostały przekształcone w nadrzędne prawo.
Kliknij na obrazek, żeby powiększyć |
Przewodniczący
Miller skupił się także na bieżącej rozgrywce politycznej i
postawił się jak należy innemu przewodniczącemu – mianowicie -
samemu Januszowi Palikotowi, mówiąc, że “stało się
oczywiste, że nie zapiszemy się do innej partii i nie zwiniemy
naszego sztandaru” i że “propozycja była obraźliwa”.
Przewodniczący
cieszył się, że “SLD szybko odnalazł siłę i wiarę we własne
możliwości” i oczywiście, zgodnie z parytetem, podziękował za
to “dzielnym kobietom i dzielnym mężczyznom, którzy
zgromadzeni są na tej sali i poza nią”. Na koniec Leszek Miller
zachęcił wszystkich, żeby w dniu pierwszego maja, “wyruszyć
wspólnie w pochodzie do zwycięstwa”.
Słowa
powyższe miały podnieść i zerwać ptaka do lotu, który –
jak to, w jednej z wielu znanych opowieści wyniesionych za komuny ze
szkolenia wojskowego – jak mawiał pan kapitan - “powstał jak Sfinks
z popiołu”. Sfinks - sfinksem, bo wiadomo, że z popiołu powstał
Feniks, ale mniejsza z tym. Ważne jest to, że wg Leszka Millera, w działaczach ciągle
jest “wiara w SLD” I za tę “wiarę” przewodniczący
też dziękował, co jednak trochę dziwi, bo w końcu wiara ma
zasadniczy związek z ewangelią właśnie.
*
Puszka Paradowskiej, Superstacja, 14.04.2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz