25 lat temu runął mur w Berlinie

25 lat temu runął mur w Berlinie
Za plecami karabiny republiki. Berlin Zachodni 1988 r. Stoję na punkcie kontroli granicznej "Charlie", w strefie amerykańskiej. W tle enerdowskie przejście kontrolne. Przejście na wschodnią stronę i słynne tablice, informujące w czterech językach o tym, że "opuszczacie sektor amerykański" (YOU ARE LEAVING THE AMERICAN SECTOR). Kilkaset metrów dalej stacja Friedrichstrasse.

wtorek, 31 stycznia 2012

Bojkot towarów amerykańskich za ACTA

Janusz Korwin-Mikke  zwrócił się z prośbą o rozpropagowanie apelu, nawołującego do bojkotu towarów amerykańskich w sprzeciwie wobec ACTA. Apel skierowany jest do mieszkańców "całego świata" - stąd angielskojęzyczna wersja.
Może trudno dzisiaj kupić jakiś towar amerykański, bo i tak produkcja odbywa się głównie w Chinach i innych krajach Azji, a popularny napój gazowany, zawierający kofeinę, produkuje się w zakładach ulokowanych także np. w Polsce. 
Ale, ale! Przecież są np. amerykańskie alkohole! I to na każdej prawie stacji benzynowej czy w markecie. Kalifornijskie wina, burbony i różne whiskopodobne, nie mogą być przecież wyprodukowane poza USA, a co najwyżej - rozlane do butelek. 
Win kalifornijskich akurat mi szkoda, bo te lubię (prawie jak w dowcipie o góralu, który partii komunistycznej odda i krowy i konie, ale owiec nie odda, - Dlaczego owiec nie? - pytają zaskoczeni. - Bo owce mom - odpowiada góral), ale pozostałych trunków nie żałuję. Zakupu nowego Dodge'a ani Della w najbliższym czasie nie planuję, więc siłą rzeczy jestem uczestnikiem.
Janusz Korwin-Mikke z akcją zamierza mocno ruszyć od poniedziałku - teraz prosi o rozpropagowanie poniższego tekstu.
JKM pisze:
"Proszę o rozpropagowanie po całym świecie tego APELU. Być może zmusimy Kolosa, gryzionego przez Czerwone Pluskwy, do wycofania nogi z drzwi"
           
This is the proposition of the global action against ACTA – through striking into vital point of its promoters. Subscribe please – and send it to anybody potentially concerned                           

INVITATION


An appeal to all those who do not want ACTA

As you know our freedom – not only in the Net – is endangered. And now we are told, that the American Congress refused to proceed with SOPA and PIPA. Nor it is going to ratify ACTA.
Nevertheless the Administration goes on putting pressure on the other States to introduce ACTA all over the world. For example: The US Embassy in Warsaw phoned the Polish Government office demanding the names of the Members of Parliament who voted on the Committee session against proceeding with ACTA!
We are not going to allow to limit the freedom in the colonies (as some of the Americans treat the rest of the globe) while the Americans themselves are still free in this domain.
Let us fight for our freedom.
If the White House proceeds promoting ACTA, the KNP proposes to begin a trade boycott of the American goods.
Therefore we herein found the International Committee for Freedom of Operating with Information. The purpose of the ICFOI is to limit the protection of patents and the authors' rights to a sensible extent. To achieve this goal we will propagate the idea of boycotting the American goods, also to a sensible extent.
The details will be established and promoted in the world by volunteers. All organizations determined to help us are asked to subscribe  via e-mail:
free-from-acta@1email.eu
and join to the ICFOI. If somebody wants to help organize actions against ACTA is asked to subscribe here:
free-from-acta-volunteer@verytrue.co.uk  
- putting as Re: the name of her/his country and town (in that order).
If somebody wants to support us promoting our materials, is kindly asked to send her/his address onto:
freefromactasupport@freemail.hu
putting as Re number of addresses she/he can forward our news to.
A luta continua! We shall win because our cause is just! 
    
Józefów, January 30th 2012
    

                              Janusz Korwin-Mikke
   (Sir Korwin-Mikke is the most popular Polish blogger with 50 mlns entries in five years.  ) 

Janusz Korwin-Mikke, Wrocław 2011 r., źródło: www.korwin-mikke.pl

APEL

do wszystkich, którym nie podoba się ACTA

Jak wiecie nasza wolność – nie tylko w Sieci – jest zagrożona A teraz dowiadujemy się, że Kongres USA odmówił dalszych prac nad SOPA i PIPA. Nie ma też zamiaru ratyfikować ACTA.

Tym niemniej Administracja kontynuuje naciski na inne państwa, by wprowadzić ACTA na całym świecie. Na przykład ambasada USA w Warszawie telefonowała do Kancelarii Rady Ministrów domagając się podania nazwisk Posłów, którzy na posiedzeniu Komisji głosowali przeciwko kontynuowaniu prac nad ACTA!

Nie mamy zamiaru dopuścić, by ograniczono wolność w koloniach (jak Amerykanie traktują resztę świata), podczas gdy w samej Ameryce w tej dziedzinie panuje względna swoboda.

Walczymy o naszą wolność!

Jeśli Biały Dom będzie nadal forsował ACTA, Kongres Nowej Prawicy proponuje wszczęcie bojkotu towarów amerykańskich.

Niniejszym zakładamy więc Międzynarodowy Komitet Swobody w Operowaniu Informacją.

Celem ICFOI jest ograniczenie ochrony praw patentowych i autorskich do rozsądnych rozmiarów. By to osiągnąć będziemy propagować ideę bojkotu – również w sensownych rozmiarach – amerykańskich towarów. Szczegóły zostaną ustalone i rozpowszechnione przez chętnych.

Wszystkie organizacje i instytucje chcące wspomóc tę akcje proszone są o zgłaszanie się na adres:


free-from-acta@1email.eu

i wstąpienie do ICFOI. Chcący wspomóc i organizować akcje przeciwko ACTA proszeni są o wpisanie się tu:

free-from-acta-volunteer@verytrue.co.uk

podając jako TEMAT nazwę swojego kraju i miasta – w tej właśnie kolejności.

Chcących nas wspomóc przez przekazywanie naszych materiałów prosimy o zgłaszanie się tu:

freefromactasupport@freemail.hu

podając jako TEMAT liczbę adresów, na które mogą przekazywać wiadomości

A luta continua! Zwyciężymy – bo sprawa nasza jest słuszna!

Józefów, 30 styczeń 2012

Janusz Korwin-Mikke

(P. Korwin-Mikke jest najpopularniejszym polskim bloggerem: 50 mln wejść w ciągu 5 lat)

czwartek, 26 stycznia 2012

Koryto i chlew

Wchodzę bezbronny rozebrany
Do klatki w której tygrys śpi
Na ścianach jarzą się ekrany
I widzę o czym bestia śni
*

Nie płacz Ewka bo tu miejsca brak na twe babskie łzy
po ulicy miłość hula wiatr wśród rozbitych szyb
patrz poeci śliczni prawdy sens roztrwonili w grach
w półlitrówkach pustych SOS wysyłają w świat
(...)
hej prorocy moi z gniewnych lat obrastacie w tłuszcz
już was w swoje szpony dopadł szmal zdrada płynie z ust
*


Zbigniew Hołdys musiał skasować swój profil na Facebooku, po tym jak internauci zaczęli go masowo zasypywać niekoniecznie cenzuralnymi komentarzami. To efekt działań w ramach akcji “Usuń Hołdysa z internetu!”, którą internauci zainicjowali po tym, jak Z.Hołdys poparł oficjalnie umowę ACTA. Muzyk, a raczej felietonista, celebryta i dyżurny “autorytet moralny” TVN24 i programu redaktora T.Lisa, próbował “walczyć” - kasować wpisy i blokować dostęp, ale nie dał rady. Zamknął profil, bo jak mówi – “Zrobił się chlew”.*
No tak – jak się chce być celebrytą przy korycie, to należy się tego spodziewać, bo konotacje koryta, chlewu i obory są oczywiste. Z.Hołdys wie, co mówi, bo z chlewem miał do czynienia z pewnością nie raz, np. w sytuacji, którą sam opisuje: “wczoraj pod Ikeą paparazzi szedł obok mnie i ostentacyjnie pstrykał foty gdy pchałem wózek. Widział, że mi to truje krew, ale nie przestał. "Nie wstyd ci?" zapytałem. "Ni ch***" odparł i pstrykał dalej. A kiedy się napstrykał - powiedział: "A kim ty k**** jesteś, żeby mi było wstyd?" i odszedł.”* No, a dlaczego paparazzi ma się wstydzić? Przecież jest autorem i tworzy "dzieło" w postaci fotografii. Jest też właścicielem praw autorskich do tego “dzieła”. Taki dla przykładu muzyk jak Z.Hołdys, umawiał się swojego czasu z wydawcą jego płyty, któremu odstępował część praw autorskich do “dzieł”, które stworzył. Wydawca wydawał płytę i już można ją było kupić w sklepie z jakieś 30-50 zł. Jakiś czas temu, inny muzyk, mianowicie Michał Wiśniewski, lider zespołu “Ich Troje”, wydał autorską płytę, którą można było kupić w kioskach za jakieś ok. 5 zł brutto. Muzyk sprzedał wtedy chyba z milion egzemplarzy. Jak zarobił 1 zł na sztuce, to zarobił milion zł brutto. Zresztą - co rusz w kioskach można kupić czasopismo z dołączoną płytą, zawierającą znany hit kinowy lub muzykę znanych wykonawców - wszystko razem w cenie ok. 10 zł. Jeżeli koszt produkcji płyty jako produktu finalnego, można było zamknąć kwotą ok. 4-5 zł, to dlaczego płyta Z.Hołdysa musiała kosztować w sklepie 30-50 zł? Skąd ta cena? Być może jest tak, że liczba pośredników – pijawek, producentów, marketingowców, handlowców oraz instytucji “broniących praw autorskich”, przypiętych do twórców jest zbyt liczna? Postulat Janusza Korwin-Mikke, aby wrócić do zasady, że prawo autorskie obowiązuje przez 7 lat z możliwością przedłużenia do lat 11, wydaje się być słuszny i rozsądny. W ostatnim programie “Tomasz Lis na żywo”, Z.Hołdys broniąc zapisów umowy ACTA, wyciągnął papierową aktówkę z przyklejonym serduszkiem WOŚP J.Owsiaka, co natychmiast podchwyciły kamery. Takie piarowskie zagranie. Być może chodzi o to, żeby twórcy mieli zagwarantowane prawa autorskie “do końca świata i o jeden dzień dłużej”?                                                                                       

Zresztą – poseł S.Niesiołowski (PO), uważa porozumienie ACTA za “bardzo dobre i zamierza za nim głosować, jak tylko pojawi się w parlamencie”, a także “nie widzi powodu, żeby kogokolwiek przepraszać” za brak konsultacji  społecznych w sprawie tej umowy, krytykując tysiące młodych ludzi, którzy wyszli w proteście na ulice polskich miast, że, że “Oni demonstrują przeciwko czemuś, czego nie ma, walczą z bytem nieistniejącym, z wymyślonym niebezpieczeństwem.”.* Naprawdę? Czasami odnoszę wrażenie, że samo zlikwidowanie koryta nie spowoduje likwidacji chlewu. 

p.s.                                                                                                                                               
Z.Hołdys i jego piosenki odegrały dużą rolę w kształtowaniu postaw i świadomości wielu ludzi pokolenia “Solidarności” i stanu wojennego. Także moich.



*
Obracam w palcach złoty pieniądz – Perfect
* Nie płacz Ewka - Perfect
* dziennik.pl 2012-01-26
* dziennik.pl 2011-06-24
* polskatimes.pl 2012-01-26

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Stan wojenny w internecie. Odezwa.

Stan wojenny w internecie został ogłoszony:

Kombinacje przekombinowane

"A w sobotnią noc był Luxemburg, chata, szkło - jakże się chciało żyć", śpiewał Grzegorz Markowski z zespołem Perfect.
Po całym tygodniu nauki i pracy, "odkąd świat światem", młodzi ludzie, sobotnie wieczory starali się spędzać na imprezach towarzyskich, na prywatkach lub w dyskotekach, pubach czy klubach.
Teraz wygląda na to, że wraz z tzw. postępem, młodzi ludzie interesują się pracami sejmu, rządu, premiera i prezydenta, do tego stopnia, że zamiast imprezować wieczorem z soboty na niedzielę, masowo wchodzą na rządowe i sejmowe strony internetowe, i z wypiekami na twarzy śledzą, co władze zdziałały, jakie odnoszą sukcesy i co planują zdziałać, żeby Polska rosła w siłę a ludzie żyli dostatniej, i żeby żyło się lepiej.
Jak się okazało, a co niespodziewanie zasugerował rzecznik rządu Paweł Graś, to zainteresowanie osiągnęło apogeum w sobotni wieczór i spowodowało zablokowanie stron Kancelarii Premiera, Prezydenta, Sejmu i Ministerstwa Kultury.
Rzecznik rządu stwierdził:
Trudno mówić tutaj o ataku hakerów, bo w żaden sposób żadna z zablokowanych stron, ich zawartość nie została naruszona. Nie było próby włamania się na serwery czy zmiany treści tych stron.
(…)
To zjawisko, które obserwujemy wynika z ogromnego zainteresowania tymi stronami i tematyką.
(…)
Do zainteresowania doszedł nie tyle atak hakerski, co uruchomienie programów, które po prostu
dobijają się do danej strony, w związku z tym nie wszystkie serwery wytrzymały. Sytuacja jest pod
kontrolą.” 
No brawo, brawo! 
Zamiast jasno powiedzieć o co chodzi, rzecznik zaczął kombinować.
Nieudolne próby tłumaczenia teraz tego, co rzecznik rządu miał na myśli, podejmowane przez niektórych "dziennikarzy", po prostu śmieszą.

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Konsekwencje picia wódki

Picie wódki, oprócz chwilowej przyjemności, powodującej najczęściej tzw. luz, spontan i odlot, ma jednak swoje, określone konsekwencje. Oprócz mniej lub bardziej niezwykłych czynów i słów, które jesteśmy w stanie zrobić i wypowiedzieć, a co na trzeźwo byłoby niemożliwe, to już następnego dnia o świcie, pojawia się zjawisko, zwane powszechnie kacem.
Wynalazca, który znajdzie metodę na szybkie i bezbolesne pozbycie się tego zjawiska, będzie okrzyknięty geniuszem i z pewnością on, jego dzieci i wnuki, będą pławić się w dobrobycie do końca swoich dni.
Metody na pozbycie się kaca są głównie dwie – pierwsza, polegająca na zasadzie “klin klinem”, czyli zapicie kaca alkoholem, a druga – polegająca na zażyciu środków zawierających kwas acetylosalicylowy, piciu kefiru lub herbaty z cytryną. Większość populacji, zamieszkującej obszar pomiędzy Odrą a Bugiem, zna doskonale objawy kaca, bo doświadczało tego wielokrotnie, więc rozpisywać się nie ma chyba potrzeby.
Wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981 r., oprócz zmian społecznych i gospodarczych, przyniosło także różne drobne uciążliwości, m.in. np. zakaz sprzedaży alkoholu do godz. 13.00.  “Polska budziła się do życia” po godz. 13.00 - jak żartowano. Można było, zgodnie z prawem, dokonać zakupu. Niektórzy, bardziej doświadczeni, przezornie dokonywali zakupu z zapasem, a ci pozbawieni myślenia perspektywicznego, zaskoczeni niespodziewana wizytą znajomych lub niewierzący w swoje możliwości, musieli potem ciemną nocą narażać się,  iść na tzw. melinę i tam przepłacać słono.
Meliny, zlokalizowane najczęściej w mieszkaniach prywatnych, były wówczas oznaką przedsiębiorczości i wolnego rynku oraz odpowiedzią na popyt, ale były – oczywiście - przez władzę moralnie napiętnowane i oficjalnie zwalczane. Ale zwalczyć ich było niepodobna, oprócz jakichś tam medialnych pokazówek, co jakiś czas, bo ci co mieli takie zadanie, przecież sami też, po pracy byli ludźmi i w razie nagłej potrzeby, musieli gdzieś, nocną porą, dokonać zakupu. No i poza tym, nie chodziło przecież  o to, żeby zakazać całkowicie i nie pić w ogóle - bo na taki czyn nie zdobyła się i nie zdobędzie nigdy, żadna władza w Polsce, ale – zgodnie z “moralnością socjalistyczną” i hasłem “walki z alkoholizmem”, chodziło o to, żeby nie pić w pracy.
W każdym razie, poranek lub wczesne przedpołudnie każdego dnia, były dla wielu cierpieniem i mordęgą, związaną z kacem. Niemożność zakupu alkoholu do godz. 13.00, to cierpienie i mordęgę miały jeszcze potęgować, bo zwalczenie kaca metodą “klin klinem”, było znacznie utrudnione.
Trwający właśnie protest aptekarzy, związany z wprowadzeniem ustawy refundacyjnej, którą to nie wiadomo kto przygotował i kto za jej treść odpowiada, ma polegać na tym, że apteki nie będą realizowały recept od godz. 13.00 do godz. 14.00. Nie wiadomo, dlaczego akurat od godz. 13.00 – być może godzina ta wryła się organizatorom protestu głęboko w pamięć, a jak wiadomo silne przeżycia traumatyczne z młodości, pozostawiają ślad i potrafią mieć wpływ na nasze dalsze działania. Godzina 13.00 urasta więc do rangi symbolicznej!
Cała ustawa refundacyjna, która stała się przyczyną otwarcia frontu i wybuchu walki o dobro pacjenta, została przyćmiona na chwilę przez ogłoszenie wyroku sądu, ogólnie mówiąc - w sprawie wprowadzenia stanu wojennego. Sąd zawyrokował, że stan wojenny  wprowadziła grupa ludzi określona “związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym”; że nie istniało bezpośrednie zagrożenie interwencją ZSRR i państw bloku socjalistycznego ; że chodziło o utrzymanie się u władzy, utrzymanie wpływów i systemu socjalistycznego i że mieliśmy do czynienia ze “zbrodnią komunistyczną”. Szef bezpieki PRL, gen. Czesław Kiszczak został skazany na 2 lata w zawieszeniu na lat 5.
Przez blisko 30 lat, Polakom wmawiano, że stan wojenny wprowadzony został, bo istniało zagrożenie bezpośrednią interwencją ZSRR, mogła polać się krew i ogólnie, że chodziło o dobro Polski i bezpieczeństwo Polaków. Na czoło propagandy, już po roku 1989 wysunął się naczelny “Gazety Wyborczej” sam red. Adam Michnik, co nie dziwi, bo przecież w ramach luzu, spontanu i demokratycznego odlotu, związanego z rozmowami tzw. “okrągłego stołu”, radośnie pił wódkę, bratał się i całował z gen. Cz. Kiszczakiem. Wznosił też toast, “za taki rząd, w którym Lechu (Wałęsa) będzie premierem, a gen. Kiszczak szefem MSW”. Kazał też wszystkim - później już, “odpieprzać się od generała” (W.Jaruzelskiego).
Teraz, po wyroku sądu, okazuje się wszem i wobec, że sam red. A.Michnik bratał się i pił wódkę z ludźmi ze “związku przestępczego”, zamieszanymi w “zbrodnię komunistyczną” i to ze skazanymi! Co prawda wyrokiem nieprawomocnym, ale ...


Impreza, podczas której A.Michnik wznosił swój toast. Na historycznym zdjęciu, od lewej: Lech Wałęsa, Adam Michnik, Czesław Kiszczak

W ogóle to red. A.Michnik ma chyba jakieś ciągoty do różnych “związków przestępczych” i chyba  będzie z takimi kojarzonym. Z piciem wódki także. Przypomnieć należy tylko aferę Rywin-Michnik, kiedy to A.Michnik nagrał potajemnie Lwa Rywina. Chodziło o wielkie pieniądze, układy i wpływy. A przypominając sobie tylko - Lew Rywin, który za rządów SLD i premiera L.Millera, 15 lipca 2002 r. spotkał się z panią prezes spółki Agora, powołał się na rozmowę z Leszkiem Millerem i zadeklarował, że ustawa medialna wejdzie w życie, w kształcie proponowanym przez Agorę jeśli: Agora przekaże 17,5 miliona dolarów (przy ówczesnym kursie dolara chodziło o 60 milionów złotych) na konto Heritage Films (pieniądze te miały trafić do SLD), Gazeta Wyborcza przestanie krytykować premiera L.Millera i SLD, a po przejęciu przez Agorę Polsatu, Lew Rywin zostanie zatrudniony w tej stacji (jak ustaliła komisja śledcza, między innymi w celu pilnowania interesów SLD). Potem red. A.Michnik pochwalił się tym faktem, podczas – a jakże -  picia wódki z Jerzym Urbanem, w ramach prowadzonego przez siebie “śledztwa” dziennikarskiego.
Dzisiaj red. A.Michnik z kolegami redaktorami muszą mieć niezłego kaca. Podobnie jak Aleksander Kwaśniewski, Leszek Miller, Jerzy Urban czy Grzegorz Napieralski, którzy jak mantrę powtarzali propagandę o konieczności wprowadzenia stanu wojennego. A także np. lubuski poseł Boguś Wontor, który już się oburza na sformułowania związane z wyrokiem sądu, co nie dziwi, bo przecież w kampaniach wyborczych, wraz z w/w kolegami, podpierał się W.Jaruzelskim.
Dzisiaj wódka jest dostępna w dzień i w nocy. Meliny zniknęły. Kefir, herbata, cytryny, a także farmakologiczne środki antykacowe są ogólnie dostępne. Ale nadal trzeba uważać z kim się pije, bo jak wspomniałem na samym początku – picie wódki ma swoje, określone konsekwencje.

niedziela, 15 stycznia 2012

Ziętek i Palikot bedom lać?

Ślonskie chopy ze związku zawodowego Sierpień 80 wraz z Bogusławem Ziętkiem z socjalistycznej i mającej marksistowskie zacięcie Polskiej Partii Pracy - Sierpień 80 oraz posłem Januszem Palikotem, wspólnie odśpiewali hymn o tym, że ....jakby to powiedzieć -  mający inne zdanie i głośno je wyrażający nie będą raczej wysłuchani i ze zrozumieniem poklepani po plecach.



Polska Partia Pracy - Sierpień 80, ma oczywiście prawo walczyć z kapitalizmem, ale Polska nie jest państwem kapitalistycznym. W Polsce mamy raczej do czynienia z kolejną mutacją socjalizmu, z elementami kapitalizmu.

środa, 11 stycznia 2012

Twarz pułkownika

Jeżeli na rok przed zapowiedzianym końcem świata, zaczynają dziać się takie rzeczy, to co czeka nas w kolejnych tygodniach? 
Wszyscy, którym wydawało się, że aresztowania i umorzenia z powodu przedawnienia sprawy, w której przesłuchiwany był  “gen. Gromosław Cz.”, nic nie jest w stanie już przebić w najbliższych dniach, jeszcze raz przekonali się o nieprzewidywalności tego, kończącego się świata.
Czyn prokuratora płk. Mikołaja Przybyła, spowodował, że nawet wieści ze świąteczno-noworocznego frontu walki o dobro pacjenta, zeszły na drugi plan.
Na dzień po konferencji prasowej, podczas której szef Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu - płk. Mikołaj Przybył, próbował popełnić samobójstwo, różni mądrale rozprawiają już o groteskowej dewaluacji prób samobójczych, o infantylnych wyczynach, o samookaleczeniu i o samouszkodzeniu. W ten sposób próbują ośmieszyć i zdezawuować czyn prokuratora. A przecież to takie proste – wystarczy włożyć sobie lufę pistoletu w usta i pociągnąć za cyngiel - i nikomu z całą pewnością ręka nie drgnie. Jak ktoś nie chce wkładać sobie lufy pistoletu w usta, to zawsze może strzelić sobie w twarz z bliskiej odległości. To jeszcze prostsze - prawda? W czasach braku odpowiedzialności, w czasach tabloidowomedialnej i moralnej prostytucji, w czasach zabijania ludzi gazetą, to co zrobił płk. Przybył, może wydawać się dla wielu, czynem niezrozumiałym, więc odsyłają pułkownika do psychiatry lub mówią o nim, że jest niezrównoważony.
Oni wszyscy, ci najlepsi z najlepszych fachowców, ci zatroskani stanem państwa i prawa, nie mogą znieść i udźwignąć moralnie sytuacji, że ktoś w imię honoru, próbuje odebrać sobie życie. Trudno się temu dziwić, bo ci co najgłośniej krzyczą i rozprawiają, a przynajmniej niektórzy z nich, powinni byli swego czasu pokazać klasę i dać przykład, jak to się robi. Ale różni Zasrancen (jak pięknie określa ten typ ludzi znany publicysta), z pewnością poczuli niepokój. Teraz będą musieli, w razie czego, przynajmniej dokonać samouszkodzenia twarzoczaszki. Dlatego chór ośmieszaczy będzie rósł, bo co jak co, ale walka o zachowanie - przynajmniej pozorów - tzw. twarzy jest dla Zasrancen najważniejsza, więc żadne samouszkodzenie w rachubę wchodzić nie może.
Czego jeszcze dowiemy się w ciągu najbliższych dni i tygodni z niezależnych mediów o pułkowniku M.Przybyle? Czas pokaże.
Czego byśmy się mieli jednak nie dowiedzieć - czy będą to mniejsze czy większe świństwa i ile będzie w tym prawdy – to już jest mniej ważne. Ważne jest to, że płk. M.Przybył zwrócił uwagę na stan państwa, a szczególnie korupcji w wojsku. Otworzył – mam nadzieję – oczy milionom Polaków i oby uruchomił tym śnieżną kulę. 



Aby powiększyć, kliknij na obrazek.

niedziela, 8 stycznia 2012

Pierwsze oznaki końca świata, czyli skutki utajnionych negocjacji

Magiczna data, przepowiedziana przez Majów, a wieszcząca koniec świata, przypada na ostatni dzień ich kalendarza, czyli dokładnie 21 grudnia tego roku.
Władze miejskie meksykańskiego miasta Tapachula, oficjalnie nadzorują odliczanie czasu do końca świata na zegarze, a szef stanowego departamentu turystyki mówi, że ma nadzieję, iż rozgłos przyciągnie turystów, Dodaje także: “Musimy wyciągnąć jak najwięcej korzyści z tego, że cała sprawa budzi takie zainteresowanie.”*
Pierwsze symptomy końca świata już uwidoczniły się w Polsce, zanim jeszcze nastąpił Nowy Rok, głównie w związku z wprowadzaniem w życie nowej ustawy refundacyjnej. I wraz z każdym dniem narastają, i to lawinowo. Pomyśleć zatem, co nas czeka w kolejnych tygodniach lub miesiącach, wręcz niepodobna.
Ale bez histerii. O ile meksykańscy spece od turystyki chcą wyciągnąć jak najwięcej korzyści, to nasi, rodzimi spece, już je zaczęli wyciągać, zanim nawet jeszcze nastał nowy rok. Otóż, w komunikacie giełdowym z 22 grudnia 2011 r. firma farmaceutyczna Bioton poinformowała, że biznesmen Ryszard Krauze kupił jej akcje za blisko 8,4 mln zł. (120 mln akcji po po 7 gr). Teraz więc, wraz z zależnym od niego Prokom Investments, biznesmen zwiększył swój faktyczny udział w firmie do blisko 27 proc. Następnego dnia po transakcji okazało się, że opublikowana właśnie przez Ministerstwo Zdrowia nowa lista refundacyjna leków jest korzystna dla Biotonu, który jest producentem tzw. insuliny ludzkiej. Po ogłoszeniu listy refundacyjnej kurs akcji firmy wzrósł w ciągu kilku dni o 16, 67%.
Inny biznesmen, ale umówmy się i powiedzmy sobie, że mniejszego kalibru – z branży paliwowej i aptekarskiej -  mianowicie Karol Jersak z Żagania, oznajmił w lokalnej gazecie, że “panika i kolejki w aptekach przed końcem roku, to sprawka nieodpowiedzialnego urzędasa. Swoją reformą w refundacjach leków doprowadził do sytuacji, w której nikt nic nie wiedział”.
*
Kto tam coś wiedział, to wiedział. Taki bezpartyjny biznesmen Ryszard Krauze, widocznie bezwiednie i intuicyjnie zaryzykował, bo niby skąd mógłby wiedzieć, że insulina z Biotonu będzie na liście refundacyjnej, a nie będzie na niej konkurencyjnej, tzw. insuliny analogowej*? Z kolei biznesmen jak najbardziej z partią związany, bo radny PO, Karol Jersak, jak sam przyznał, nic nie wiedział i mówiąc o nieodpowiedzialnym urzędasie nie miał chyba na myśli, odpowiedzialnej za całą ustawę marszałek, to znaczy ...., oczywiście, że nie żadną tam marszałek, tylko marszałkinię Ewę Kopacz z PO? No chyba, że mówił o samym ministrze B.Arłukowiczu?
Ale na jakiej podstawie można cokolwiek ministrowi B.Arłukowiczowi zarzucić, skoro negocjacje handlowe rządu z firmami farmaceutycznymi są utajnione? Przy okazji zachodzi więc pytanie, czy negocjacje ministerstwa z firmą Bioton też były utajnione? No bo jak wszystkie, to wszystkie.
W takim powiecie żarskim, starosta powiatu Marek Cieślak (PO) też postanowił utajnić negocjacje ze szczecińską firmą “Dom lekarski”, zainteresowaną zakupem Szpitala na Wyspie, którego większość akcji należy do powiatu właśnie. Zadłużony po uszy i na kolejne pokolenia powiat żarski nie ma pieniędzy na inwestycje, a polityka wyprzedaży nieruchomości i akcji należących do powiatu ma być widocznie receptą na przetrwanie i pobieranie pensji za zarządzanie, które do powyższego stanu doprowadziło. Starosta jest oczywiście niezadowolony z zainteresowania mediów, co mnie osobiście nie dziwi, bo skoro sam rząd i minister utajniają, to dlaczego jakiś tam prowincjonalny starosta nie może? 

Ba! Nawet taki wójt gminy Niegosławice utajnił był negocjacje. Podczas jednych z ostatnich takich utajnionych negocjacji, zażądał podobno łapówki w kwocie 1 mln zł  za przedłużającą się budowę dróg w gminie od znanego biznesmena z Żar (co w środowisku lokalnym jest takim samym nic nie mówiącym określeniem jak “gen. Gromosław Cz.). Znany biznesmen z Żar takiego napięcia w negocjacjach nie wytrzymał, więc negocjacje odtajnił i CBA przymknęła wójta z hukiem. I zapowiada się, że to na długie lata. Wiara w tajność negocjacji handlowych może być więc złudna.
Ale negocjacje i ustalenia dotyczące nowej ustawy refundacyjnej musiały być do tego stopnia utajnione, że nawet dzisiaj trudno znaleźć kogoś w rządzie, kto odpowiedziałby jasno na proste pytanie: “Czy w wyniku tych zmian, pacjenci zapłacą w całym roku mniej czy więcej za leki?”. Nagabywany o to, podczas cotygodniowej rozmowy polityków, były minister sprawiedliwości K.Kwiatkowski (PO), wił się i opowiadał o zwiększeniu środków NFZ na kontrakty, dzięki czemu łatwiejszy będzie dostęp do specjalistów, aż znany z nowomowy, będący za a nawet przeciw, poseł E.Kłopotek (PSL) nie wytrzymał i powiedział, że “pacjent za leki zapłaci generalnie więcej”*.
No, skoro pacjent zapłaci więcej, a z wyliczeń prywatnej firmy (dlatego wiarygodnej), wynika , że jest to kwota ok. 300 mln zł, to znaczy, że NFZ zaoszczędzi i faktycznie dzięki temu będzie mieć więcej środków na kontrakty, a wtedy zmniejszą się kolejki do specjalistów.
Jeżeli więc ktoś nie rozumie, że w wyniku tajnych negocjacji, pacjent zyska, ten widocznie stoi po stronie pazernych koncernów farmaceutycznych i niegodnie zachowujących się lekarzy. A przecież wiadomo powszechnie, że aby coś zyskać, to często trzeba coś stracić. Rozumie to dobrze biznesmen R.Krauze, ryzykujący inwestowaniem w spółki giełdowe.



* polskatimes.pl 06.01.2012
* Gazeta Regionalna 07.01.2012
* TVN24, Kawa na Ławę 08.01.2012

* Insulina analogowa – droższa, ale działająca szybciej i dłużej, co powoduje, że pacjent nie musi tak często robić sobie wkłuć.