25 lat temu runął mur w Berlinie

25 lat temu runął mur w Berlinie
Za plecami karabiny republiki. Berlin Zachodni 1988 r. Stoję na punkcie kontroli granicznej "Charlie", w strefie amerykańskiej. W tle enerdowskie przejście kontrolne. Przejście na wschodnią stronę i słynne tablice, informujące w czterech językach o tym, że "opuszczacie sektor amerykański" (YOU ARE LEAVING THE AMERICAN SECTOR). Kilkaset metrów dalej stacja Friedrichstrasse.

środa, 28 marca 2012

Nieustający budowniczowie mitów.

W czasach późnego Gierka, kiedy to uczęszczałem do Szkoły Podstawowej nr 5 w Żarach – wtedy jeszcze przy ul. Okrzei - razem z kolegą klasowym - druhem Tomkiem, zostaliśmy, jako dobrze prezentujący się harcerze, wyznaczeni przez nauczycielstwo do spełnienia harcerskiej i uczniowskiej powinności. Zostaliśmy mianowicie rzuceni na odcinek kilkugodzinnej, honorowej warty przy popiersiu patrona szkoły, którym wtedy był gen. Karol Świerczewski “Walter”. Była po temu jakaś szczególna okazja, o której już teraz nie pamiętam, ale mniejsza z tym.
Uczniowska i harcerska powinność, rozumiana jako zaszczytny obowiązek, pod czujnym okiem dyrektora Stanisława Balickiego, który nosił nadaną przez uczniów ksywę “Stasiu”, została spełniona należycie, z krótką przerwą na obiad u kolegi Tomka, który mieszkał wtedy naprzeciwko szkoły.
Na tym właściwie mój związek z postacią gen. Karola Świerczewskiego na wiele lat się urwał, ale w pamięć wrył się, stworzony przez propagandę PRL-owską obraz patrioty, bohatera, “człowieka, który się kulom nie kłaniał”. Potem – z upływem lat - szczególnie po bankructwie i upadku PRL-u, obraz ten zaczął się zmieniać i pojawiły się rysy. Odmitologizowana postać generała, komunisty, alkoholika i nieudolnego dowódcy, człowieka, który walczył w wojnie polsko-bolszewickiej po stronie bolszewików i związany był z radzieckim wywiadem GRU, stała się postacią jak najbardziej negatywną.
Prawdopodobnie nic takiego nowego w mojej świadomości, związanej z gen. Świerczewskim, by się nie wydarzyło, gdyby nie informacja*, że w najbliższą sobotę, w miejscowości Jabłonki, odbędą się uroczyste obchody w związku z 65. rocznicą jego śmierci. Karol Świerczewski zginął 28 marca 1947 r. w potyczce z UPA (Ukraińska Powstańcza Armia), w Jabłonkach k. Baligrodu. W miejscu śmierci generała zostanie odegrany hymn państwowy, a grupa rekonstrukcyjna odtworzy przebieg wydarzeń z 1947 roku. Organizatorem obchodów jest stowarzyszenie "Lepsze Dziś" z siedzibą w Rzeszowie, a uroczystość współfinansuje Województwo Podkarpackie.
Podniósł się krzyk w internecie i padły pytania oburzonych internautów, dlaczego władze województwa (PO-PSL) współfinansują imprezę związaną z bandytą? Ostro. Jak to w internecie, ale trudno się dziwić. Zupełnie dziwaczne wydaje się być jednak to, że organizatorzy szykują odchody pod hasłem: "Pamięć i pojednanie jako niezbędny element dialogu Polsko-Ukraińskiego". Podstawą pamięci, pojednania i dialogu powinno być przede wszystkim odniesienie się władz i organizacji ukraińskich do rzezi wołyńskiej - ludobójstwa dokonanego przez UPA na polskich cywilach, a nie zastrzelenie K.Świerczewskiego!
No cóż? Wydaje się, że wszystko idzie w takim kierunku, żeby to Mistrzostwa Europy EURO 2012 i generał K.Świerczewski byli symbolami pamięci i pojednania.
Szkoda słów!
A przecież ostatnie dwie dekady, to duże zmiany, jeżeli chodzi o tę postać. Szkoła Podstawowa nr 5 w Żarach, która mieści się teraz w innym budynku, ma już innych patronów. Podobnie jak inne szkoły w całej Polsce, którym generał patronował. Ulice, place i skwery nazwane nazwiskiem generała także zastąpiono innymi postaciami.
W miejscowości Jabłonki nadal stoi pomnik poświęcony tej kontrowersyjnej osobie. Podobny pomnik, który stał w Poznaniu, został zburzony w 2009 r. pomimo protestów członków Obywatelskiego Ruchu Obrony Pomników i Pamiątek Lewicowych w Wielkopolsce „Walter” oraz lewicowego eurodeputowanego Marka Siwca (SLD). Pomnik w Zabrzu usunięto w 2010 r.
Dzisiaj, oprócz działaczy stowarzyszenia “Lepsze Dziś”, chyba już tylko starzy członkowie Walterowców, sam redaktor Adam Michnik razem z Sewą Blumsztajnem i Janem Lityńskim, ramię w ramię z SLD, znów będą chcieli trąbić w propagandową trąbkę mitu “człowieka, który się kulom nie kłaniał”. Zobaczymy. W dobie internetu, skuteczność takiej propagandy, wydaje się być już jednak wątpliwa. 
W czeluściach mojej szuflady pozostał tylko zielonkawy banknot 50-złotowy z lat osiemdziesiątych, z podobizną generała. Gadżet epoki komuny. 

 
Plakat obchodów 65-rocznicy śmierci gen. Karola Świerczewskiego


Pomnik w Jabłonkach (źródło: Wikipedia)

Śmierć i mit “zamachu”

W celu dokonania inspekcji oddziałów wojskowych stacjonujących w Bieszczadach, Świerczewski przyjechał do Leska w dniu 27 marca. Następnego dnia pod Jabłonkami doszło do potyczki między żołnierzami LWP a członkami UPA z połączonych sotni Stepana Stebelśkiego “Chrina” i Stacha, którzy oczekując z zasadzce na transport zaopatrzenia, natrafili przypadkiem na inspekcję wojskową dowodzoną przez samego generała.
Po śmierci Świerczewskiego władze komunistyczne starały się rozpowszechnić i uwiarygodnić plotkę, że zginął on w wyniku zamachu. O udział w jego przygotowaniu oskarżono ppłk Gerharda, dowódcę stacjonującego wówczas w Bieszczadach 34. Pułku Piechoty. Bezpieka aresztowała go w 1952 r., po czym zmusiła do złożenia zeznań obciążających zarówno jego osobę, jak i działaczy komunistycznych, którzy popadli w niełaskę rządzących - Mariana Spychalskiego i marszałka Michała Żymierskiego. Mieli być oni inspirowani - jak głosiło oficjalne stanowisko Głównego Zarządu Informacji Ministerstwa Obrony Narodowej - przez francuski wywiad.
Wersja o przeprowadzeniu zamachu na Świerczewskiego upadła ostatecznie w 1954 r., kiedy to ppłk Gerhard odwołał swoje zeznania, po czym odzyskał wolność.

gen. Karol Świerczewski, marzec 1947 r. (źródło: Wikipedia)

Skrócony życiorys

Karol Świerczewski urodził się 22 lutego 1897 r. w Warszawie w rodzinie robotniczej. Ukończył dwie klasy gimnazjum, po czym - po śmierci ojca - był zmuszony przerwać naukę i zatrudnić się jako pomocnik tokarza w fabryce Gerlacha. W 1915 r. wyjechał w głąb Rosji. Od 1916 r. pracował w moskiewskiej fabryce "Przodownik", potem wcielono go do armii carskiej i wysłano na front. Poparł rewolucje bolszewicką i walczył przeciwko białym. W 1918 r. został członkiem Wszechrosyjskiej Komunistycznej Partii (bolszewików). Podczas wojny polsko-bolszewickiej walczył w szeregach 57. Dywizji Piechoty Armii Czerwonej, po stronie atakujących Polskę bolszewików.
W 1921 r. został komisarzem politycznym. Pracował m.in. w Szkole Czerwonych Komunardów Moskiewskiego Okręgu Wojskowego oraz studiował w moskiewskiej Akademii Wojskowej im. Michaiła Frunzego. W 1928 r. związał się z Głównym Zarządem Wywiadowczym (GRU). Od tego czasu pełnił także znaczące funkcje w Sztabie Generalnym Armii Czerwonej.
W latach 1936-1938, jako dowódca XIV Brygady Międzynarodowej, Dywizji A i 35 Dywizji Międzynarodowej, walczył w wojnie domowej w Hiszpanii przeciw wojskom gen. Francisco Franco. Podczas walk na Półwyspie Iberyjskim używał pseudonimu "Walter".
"Jak wielu Sowietów, Świerczewski nagminnie nadużywał alkoholu, miał zwyczaj dowodzić w samych majtkach, a dezerterów rozstrzeliwał osobiście. Rozkazał likwidować jeńców, lecz nie szczędził też własnych ludzi" - pisał Marek Jan Chodakiewicz ("Zagrabiona pamięć").
Po wybuchu wojny Niemiec z ZSRS mianowano go dowódcą 248. Dywizji Piechoty Frontu Zachodniego, która w listopadzie 1941 r. została okrążona i rozbita pod Wiaźmą. Za błędy w dowództwie i nadużywanie alkoholu został odsunięty do rezerw armii, a następnie skierowany do pracy w szkolnictwie wojskowym na Syberii.W 1943 r., na mocy decyzji Stalina, objął stanowisko zastępcy dowódcy 1 Korpusu Polskich Sił Zbrojnych w ZSRS.W 1944 r. wszedł w skład Centralnego Biura Komunistów Polskich. Był także zastępcą dowódcy ds. liniowych Armii Polskiej w ZSRS, a później 1 Armii Wojska Polskiego.
W latach 1944-1945 r. dowodził 2 Armią Wojska Polskiego. W kwietniu 1945 r. brała ona udział operacji łużyckiej w ramach sowieckiej ofensywy na Berlin. W wyniku nieudolnego dowodzenia 2 AWP poniosła całkowitą klęskę, m.in. w bitwie pod Budziszynem. Świerczewskiemu zarzuca się, że jako dowódca 2 AWP osobiście zatwierdzał wyroki śmierci m.in. na żołnierzy podziemia niepodległościowego po 1944 r.
Po zakończeniu II wojny światowej Świerczewski sprawował m.in. funkcję Generalnego Inspektora Osadnictwa Wojskowego i II wiceministra obrony narodowej. Był także członkiem KC PPR, posłem do KRN i Sejmu Ustawodawczego.

na podstawie: Wikipedia i polskatimes.pl

* polskatimes.pl  




środa, 21 marca 2012

Rewiński goni bolszewika.

Nie, nie mój kolega Jaro Rewiński, a jego znany wujek, urodzony 16. września 1949 r. w Żarach, aktor, satyryk, poseł na Sejm I. kadencji, czyli sam mistrz - Janusz Rewiński. I wcale nie chodzi tu o jakąś nową rolę w filmie, czy sztukę teatralną, a o akcję “Goń z pomnika bolszewika”, którą wymyśliło i organizuje Stowarzyszenie KoLiber . Janusz Rewiński został 50. członkiem Honorowego Komitetu Poparcia.
Akcja KoLibra, jak można przeczytać na poświęconej jej stronie internetowej*, polega na tym, żeby zbieraćinformacje na temat "miejsc pamięci" stworzonych na użytek komunistycznej propagandy, np: pomników, nazw ulic i placów i innych tego typu miejsc lub nazw znajdujących się w całej Polsce.” Organizatorzy zapowiadają, że następnie będziemy podejmować działania, aby ślady bolszewickich kłamstw zniknęły raz na zawsze z przestrzeni publicznej naszych miejscowości.” 

Janusz Rewiński

W Honorowym Komitecie Poparcia znajdujemy także np. Stanisława Michalkiewicza, ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, Andrzeja Melaka, Jana Pietrzaka, Zbigniewa Romaszewskiego, czy prof. Jana Żaryna.
Tu cała lista członków Honorowego Komitetu Poparcia:
http://gonbolszewika.pl/2012/02/21/komitet/

Zgłoszeń “reliktów komunizmu” można dokonywać na adres: kontakt@koliber.org lub do koordynatora projektu, p. Piotra Mazurka piotr.mazurek@koliber.org tel: 794-202-529
logo akcji "Goń z pomnika bolszewika" (www.gonbolszewika.pl)

* gonbolszewika.pl

niedziela, 18 marca 2012

Sewa Blumsztajn niesie transparent, czyli interpunkcja w służbie idei

Sewa Blumsztajn na tzw. Manifie, czyli dorocznej manifestacji feministek, idąc obok “innych feministek antyklerykałek”, dźwigał transparent z napisem “Pierdolę nie rodzę”. 
Można by pomyśleć, że ta, jakże odważna i bezkompromisowa deklaracja ideowa, poruszy wszystkich widzów, wzbudzając ich aplauz i uwielbienie. Niestety, tak się nie stało, a wręcz odwrotnie – przez sieć przetoczyła się fala gromkiego śmiechu, kpin i złośliwości. No cóż! Po pierwsze, co to w końcu za wielka odwaga, żeby mężczyzna zadeklarował, że nie będzie rodzić? A poza tym, treść na transparencie może być różnie zrozumiana, nie tylko w związku z wielorakim znaczeniem słowa “pierdolić”, ale i ze względu na to, w jaki sposób ta treść została zapisana!
Napis na transparencie (z zachowaniem kolorystyki liter i bez kropki na końcu) brzmi: PIERDOLĘ NIE RODZĘ.
No i właśnie!

Można to napisać tak:

PIERDOLĘ NIE – RODZĘ!
czyli rozumiane jako aprobata dla rodzenia z wyraźnym zaznaczeniem swojego negatywnego stosunku do słowa NIE. Krótko mówiąc: Mam w nosie NIE dla sprzeciwu wobec prokreacji i rodzę! Wykrzyknik i duże litery (w internecie rozumiane jako krzyk), podkreślają naszą deklarację.

PIERDOLĘ “NIE” - RODZĘ!
czyli rozumiane jako aprobata dla rodzenia w sprzeciwie do tygodnika “NIE” Jerzego Urbana (w domyśle, do treści jakiegoś artykułu z tego pisma)

PIERDOLĘ, NIE RODZĘ
czyli zapisane z przecinkiem po słowie PIERDOLĘ i bez kropki na końcu, może sugerować, że część transparentu odpadła lub została oderwana i w rzeczywistości napis brzmiał np.: PIERDOLĘ, NIE RODZĘ WIĘCEJ NIŻ 4. DZIECI

Napis na transparencie niesionym przez Sewę Blumsztajna jest więc niejednoznaczny. Żeby w nieskończoność nie “drzeć łacha” i nie dać możliwości wyłgania się w przyszłości z tej sprawy,  należałoby pana redaktora zapytać “co miał(a) na myśli pisząc(a) na transparencie te słowa?”.

Konkludując, ale “Ameryki nie odkrywając”, zauważam jednakowoż, że interpunkcja w języku pisanym ma duże znaczenie, bo nasze intencje mogą być przez czytelników – jakże różnych – źle zrozumiane, a to rodzić może (powodować), że narazimy się na nieuzasadnioną krytykę – nie tylko polityczną.

Seweryn Blumsztajn (Gazeta Wyborcza) z transparentem, a obok "inne znane feministki antyklerykałki" - Marek Beylin (Gazeta Wyborcza) i Sławomir Sierakowski (Krytyka Polityczna).  Foto: Marek Kossakowski




poniedziałek, 12 marca 2012

Kibice "Promienia Żary" maszerują czyli zamieszanie i pomieszanie

Kibice “Promienia Żary” nie są żadnymi “faszystami”. A takie wrażenie może odnieść czytelnik po przeczytaniu w lokalnej gazecie* artykułu, relacjonującego Marsz, który odbył się w Żarach z okazji państwowego święta, jakim jest ustanowiony przez Sejm w ubiegłym roku – Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
Kibice żarskiego “Promienia” współorganizowali Marsz wraz z lubuskim NOP (Narodowe Odrodzenie Polski). Podniósł się oczywiście krzyk, ale nikt - jak na razie - nie zauważył, że skoro nikt inny, ani władze lokalne, ani inne środowiska i tzw. miejscowe elity nie zorganizowały uroczystości z okazji państwowego święta, to zrobili to właśnie kibice. I chwała im za to.
Kibice “Promienia Żary” nie są więc żadnymi “faszystami”. Przynajmniej w rozumieniu propagandowym, które narzucane przez kilkadziesiąt lat, spowodowało, że tzw. przeciętny człowiek kojarzy “faszyzm” z niejakim Adolfem Hitlerem i hitlerowską III Rzeszą. A przecież każdy porządny wykształciuch – porządny powtarzam, a nie ten zwyczajny, dobrze wie, że towarzysz Adolf Hitler był przywódcą Narodowo-Socjalistycznej Partii Niemieckich Robotników (NSDAP) i jednym z twórców nazimu czyli narodowego socjalizmu. Co prawda wzorował się na włoskich faszystach, ale faszyzm i nazim to nie to samo. Oczywiście, na powojennych filmach fabularnych, żołnierze radzieccy i polscy walczyli z faszystami, a nawet musieli z faszystami walczyć, bo jakby to było, gdyby walczyli z narodowymi socjalistami ? Przecież “cały naród” budował po wojnie socjalistyczną Polskę przy pomocy ZSRR, które walczyło o socjalizm na całym świecie!
Takie pomieszanie pojęć mogłoby jeszcze spowodować, że ludzie zaczęliby się zastanawiać jak to właściwie jest, że jedni socjaliści – ci narodowi od Hitlera, walczyli z innymi socjalistami – tymi internacjonalnymi od Iosifa Wissarionowicza Dżugaszwili, znanego powszechnie pod rewolucyjną ksywką Stalin. Więc, żeby ludziom w głowach nie mącić, w trosce o ich spokój myśli, gdzieś tam w zaciszu wydziałów propagandy ustalono, że Niemcy hitlerowskie i cały ten Adolf, to faszyści. Potem, na tej samej zasadzie, wywiad Republiki Federalnej Niemiec, w zaciszach gabinetów wymyślił zwrot “polskie obozy koncentracyjne”, ale to już inna historia.
Podobnie jest ze słowem “nacjonalizm”. Jeżeli ktoś zarzuca kibicom żarskiego “Promienia” nacjonalizm, jako coś złego, to właściwie dlaczego? Przecież już w czerwcu wybuchnie powszechny festiwal nacjonalizmu w związku z Mistrzostwami Europy w piłce nożnej. Sam premier, a i prezydent będą najprawdopodobniej siedzieli na trybunie w biało-czerwonych szalikach, a miliony Polaków na stadionach i przed telewizorami. Duma narodowa będzie rozpierać wszystkich, kiedy nasi chłopcy zagrają, a jeszcze bardziej jak wygrają. Duma narodowa rozpierała miliony jak skakał Adam Małysz i rozpiera jak biegnie Justyna Kowalczyk. A właściwie dlaczego duma rozpiera? I to rozpiera tzw. normalnych ludzi. Przecież nie powinna, bo to objaw nacjonalizmu! Jeżeli nacjonalizm jest zły, to powinni przecież wygrywać lepsi, a nie nasi i powinniśmy w związku z tym cieszyć się jakby tak Grecy wygrali z Polską, bo to będzie znaczyło, że wygrali lepsi. Coś mi jednak podpowiada, że w razie czego, cieszyć się nie będziemy. Rozróżnienie znaczenia słowa nacjonalizm od słowa szowinizm jest więc istotne, tak samo jak rozróżnienie znaczenia słowa faszyzm od słowa narodowy socjalizm.
Dowiadujemy się także z gazety, że maszerujący żarskimi ulicami, “uzbrojeni w transparenty” (ajajajaj!), skandowali “radykalne hasła”. A jakież to są te “radykalne hasła”? Część maszerujących skandowała: “Bóg, Honor, Ojczyzna”, “Chwała Bohaterom”, “Narodowe Siły Zbrojne”, „Nachodzą, nadchodzą nacjonaliści”, „Nie czerwona, nie tęczowa – tylko Polska Narodowa”, „Precz z Unią Europejską”, „Wczoraj Moskwa, dziś Bruksela – Polak żadnej nie wybiera’, „Nigdy więcej komunizmu”, “SLD-KGB”, “Precz z komuną”.
Jakby tak na spokojnie się zastanowić, to można dojść do wniosku, że nie ma (jak na razie przynajmniej) obowiązku lubienia Unii Europejskiej, komuny, komunizmu, Moskwy, Brukseli, SLD czy KGB. To, że jacyś ludzie nie chcą Polski “czerwonej” (komunistycznej) czy “tęczowej” (liberalno-demokratycznej), to przecież ich prawo. A jak dla kogoś hasło “Bóg, Honor, Ojczyzna” jest hasłem radykalnym, to trudno.
Należy jednak zadać sobie pytanie: Czy formuła Marszu, taka jaką zobaczyliśmy w tym roku jest właściwa? Tu prośba do organizatorów. Należałoby się zastanowić i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy Marsz ma być demonstracją o charakterze ideowo-politycznym czy upamiętnieniem żołnierzy? Jeżeli ma być demonstracją ideowo-polityczną, to zwolenników marszu przybywać raczej nie będzie, bo nie każdy chcący upamiętnić żołnierzy, musi jednocześnie utożsamiać się z głoszonymi na demonstracji hasłami politycznymi. Organizatorom na przemyślenie formuły marszu pozostał rok. Lokalnym władzom i środowiskom patriotycznym, zadanie domowe do odrobienia.

Poniżej krótki fragment filmu "Zezowate szczęście" w reżyserii nieodżałowanego Andrzeja Munka, z roku 1960.



p.s.
Kibice Promienia Żary maszerowali z reprezentacyjną flagą "Żary - Amor Patriae Nostra Lex".
Tu relacja i zdjęcia:



* Gazeta Regionalna 09.03.2012








czwartek, 8 marca 2012

Dzień Kobiet czyli babki miękkie i babki twarde

Marian Załucki
Mój Dzień Kobiet

Dzień Kobiet idzie...
Czas już przeto
(jako, że sprawę się docenia)
raz zastanowić się nad kobietą.
Po męsku:
bez zastanowienia!

Bo kobieta - to problem
lecz gdym do problemu
chciał podejść raz bez uprzedzeń,
wtedy - nie wiem czemu-
problem zmierzył mnie wzrokiem
niechętnie i srogo
i tyle wiem o problemie,
że miał koński ogon.
I jak tu znaleźć spokój,
gdy po Polsce hasa
tych problemów - problemów
cała masa....

Tę obojętnie mijasz obok,
do tamtej aż ci oko lśni.
Kobiety różnią się między sobą
i to przeważnie
pod względem płci.
Ale nie tylko.
Kto całość ogarnie,
ujrzy rozmaitość,
wybór jak w ciastkarni:
są babki miękkie,
są babki twarde
są babki z kremem(Elisabeth Arden),
są babki wierne (na kruchym spodzie)
są babki starsze(za to na miodzie),
są babki łagodne (czyli bez pianki),
są Katarzynki
i są Stefanki,
są bezy(bez mężów)
oraz małżonki,
czyli - domowe Napoleonki

Wybaczcie mi tę alegorie
nie idzie o słodycz ani o kalorie
ale o ten wachlarz,
czyli o to zwłaszcza,
że Dzień Kobiet niestety
zbyt sprawę upraszcza...
Bo jak równocześnie
dzielić nam sentyment
na tak szeroki asortyment?
I jak nie wzdragać się na myśl
o wspólnym święcie
żon i ciź?!
porządny człowiek nawet nie śmie
pomyśleć o nich równocześnie -
bez konsekwencji.

Z tej przyczyny
gdy idzie o mnie, to od dziś
Dzień Kobiet dzielę na godziny:
Godzina Żon,
Godzina Ciź,
Godzina Panien,
Godzina Wdów,
Godzina Takich, że Brak Mi Słów,
Godzina Matron
a dla Matek
Godzina plus rodzinny dodatek,
godzina Działaczek
Godzina Sąsiadek,
i....pół Godziny Na Wszelki Wypadek"
Wszystkich pogodzić niepodobna,
Zatem zapobiec chcąc niesnaskom,
Każdą Godzinę czczę z osobna
Wcinając odpowiednie ciastko…
Coraz mi słodziej,
coraz mi słodziej,
wreszcie wymykam się z domu jak złodziej,
żeby na róg wyskoczyć (hopsa) –
o, Boże! –
na rolmopsa!




kliknij na obrazek, żeby powiększyć


 Szkolna, propagandowa piosenka sprzed lat:


Dzień Kobiet , Dzień Kobiet !
Niech żyją nam zdrowe
i pani w klasie i mama.
I woźna, kucharka i szkolna lekarka
Im wszystkim kwiaty rozdamy.

Dzień Kobiet, dzień Kobiet !
Niech każdy się dowie,
że dzisiaj jest święto dziewczynek.
Uśmiechy są dla nich, zabawa i taniec,
piosenka z radia popłynie.

kliknij na obrazek, żeby powiększyć



środa, 7 marca 2012

Męczeństwo przyszłych kandydatów na przykładzie Z.Ziobro

Show medialno-polityczny na miejscu katastrofy kolejowej pod Szczekocinami, potwierdził jedynie, że w kwestiach walki o wizerunek i w propagandzie troski nic się od lat nie zmieniło. Bez względu na to czy jest to akurat PRL czy III RP. Obejrzeliśmy ubranych - oczywiście nie w garnitury, ale jak zwykle w kurtki i dżinsy - polityków z premierem i prezydentem na czele. Kurtki w takiej sytuacji, obowiązkowo muszą być albo czarne, albo zielone, ze stójką, na wzór wojskowy. Czasem polityk ma na głowie kask. Musi to wyglądać tak, że jest na roboczo. Wszystko to razem sugeruje widzom, że polityk uczestniczy właśnie w akcji ratunkowej, a co najmniej tą akcją kieruje.
W wywiadzie radiowym*, były szef Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, Przemysław Guła, komentuje to jasno:
Na świecie, w tej fachowej literaturze, używa się takiego pojęcia "VIP disaster tourism", czyli turystyka katastrof. Bardzo smutno o tym mówić, natomiast w większości krajów cywilizowanych to są rzeczy niedopuszczalne. Ministrowie nie jeżdżą na miejsce zdarzenia po to, żeby być i uczestniczyć w akcji ratowniczej. Raczej nie ma tutaj żadnego aspektu merytorycznego, dlatego, że nie wnosi to żadnego istotnego wkładu, natomiast zawsze wprowadza ogromny chaos. (...) Szef Scotland Yardu w trakcie zamachów w dniu 4 lipca 2004 roku w Londynie, gdy zjawił się na jednej ze stacji na Kings Cross, gdzie wybuchły bomby, został zatrzymany przez szeregowego z bardzo krótkim pytaniem - czy wchodzi pan przejąć dowodzenie, czy wchodzi pan sobie pooglądać? On zrezygnował z tej wizyty. Myślę, że to oddaje pewien klimat. To są osoby postronne. Naprawdę zupełnie nie mają tam miejsca i nie powinny się tam znajdować.”
Już wydawało się, że ogłoszenie żałoby narodowej zakończy ten medialny show i możliwość ogrzewania się w świetle kamer, a tu niezastąpiony Jacek Kurski, ogłosił* rzecz straszliwą i mrożącą krew w żyłach. Na pytanie dziennikarza - Ile prawdy jest w tych pogłoskach, że większość czołowych polityków Solidarnej Polski miała być w sobotnim wieczór w jednym z tych pociągów, który zderzył się pod Szczekocinami?”, Jacek Kurski odpowiada, że - Jest sporo prawdy, dlatego, że byliśmy tego dnia w Tarnowie, mieliśmy spotkania w Brzesku, Bochni i jeszcze innej miejscowości (...) to wszystko się opóźniło na tyle, że część z nas, która miała wracać tym pociągiem, nie zdążyła i wracaliśmy innymi sposobami.” Dziennikarz pyta dalej - I mieliście tam być i pan i Zbigniew Ziobro?” J.Kurski odpowiada - Nie, Tadeusz Cymański i Zbigniew Ziobro, ja akurat nie. Mieli wracać tym właśnie pociągiem. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa ... no to mamy trop! Wiadomo – ludzie dopowiedzą sobie to, czego J.Kurski nie powiedział bezpośrednio. Zbigniew Ziobro właśnie w tę sobotę, 3. marca potwierdził na spotkaniu w Tarnowie, że ma zamiar wystartować w wyborach prezydenckich w 2015 r. Ledwie co to potwierdził, a już otarł się o śmierć! Czyżby więc ta katastrofa była wynikiem zaplanowanego zamachu na polityków Solidarnej Polski i przyszłego kandydata, samego Zbigniewa Ziobro? No, jeśli tak, to śledztwo, przerywane coraz to bardziej sensacyjnymi doniesieniami medialnymi i spekulacjami w rodzaju komu to zależało i zależy, żeby zgładzić Z.Ziobro?, może się teraz ciągnąć ho, ho, ho ... co najmniej do kolejnych wyborów prezydenckich, a przynajmniej do tych, do Parlamentu Europejskiego!  Jakby nie patrzeć męczeństwo i martyrologia polityków Solidarnej Polski, co to na posterunku, w czasie pracy w terenie i wśród ludzi, mogli zginąć, zostały właśnie publicznie wszem i wobec ogłoszone. Niezastąpiony Jacek Kurski, zwany dla niepoznaki Kurą, wspiął się na szczyty sugestywnej i insynuującej retoryki, i z niewinną miną, zniósł całkiem niezłe jajo. Na ile śmierdzące? Się okaże.

Foto: kp-solidarnapolska.blogspot.com



* www.rmf24.pl 04.03.2012
* www.rmf24.pl 07.03.2012

czwartek, 1 marca 2012

Żołnierze Wyklęci. Zaproszenie na Marsz

Rewolucja komunistyczna przyniosła w Polsce krwawe żniwo. Wiele lat po zakończeniu II.Wojny światowej, w Polsce wciąż trwała wojna domowa. Ostatni „żołnierz wyklęty” – Józef Franczak ps. „Lalek” zginął w obławie pod Piaskami (woj. lubelskie) prawie dwadzieścia lat po wojnie – 21 października 1963 r.
W tym samym czasie świat zachwycał się Elvisem Presleyem i The Beatles. Rok wcześniej (1962) powstał zespół The Rolling Stones. W sierpniu w USA odbyła się demonstracja przeciwko segregacji rasowej, podczas której Martin Luther King wygłosił słynne przemówienie "Mam marzenie". Prezydent USA John Fitzgerald Kennedy, 26 czerwca, w Berlinie wypowiedział słowa „Ich bin ein Berliner” (Jestem Berlińczykiem). Kilka miesięcy później, 22 listopada prezydent J.Kennedy ginie w zamachu, w Dallas.
W Polsce, w czerwcu 1963 r. odbył się pierwszy Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu, a w sierpniu III. Festiwal Piosenki w Sopocie. W październiku odsłonięto w Warszawie Pomnik Żołnierza 1. Armii Wojska Polskiego, a w listopadzie, w Kołobrzegu,  Pomnik Zaślubin Polski z Morzem. Odbyły się m.in. premiery filmów: "Jak być kochaną", "Gangsterzy i filantropi", "Godzina pąsowej róży", "Zbrodniarz i Panna",  "Pasażerka". We Wrocławiu odbyły się Mistrzostwa Europy w koszykówce. Mecz Górnika Zabrze z Austrią Wiedeń, obejrzało na Stadionie Śląskim 120 tys. kibiców.
Na obrazie Pietera Bruegla "Upadek Ikara" z ok. 1557 r., ginącego w morzu Ikara prawie nie widać. Życie toczy się obok zupełnie normalnie.
Została nam pamięć.

Pieter Bruegel (starszy), "Upadek Ikara", ok. 1557 r.


Tadek Firma Solo-Żołnierze Wyklęci(Prod.by BoeseBeats & Abaz Beats)