Były minister sprawiedliwości, przewodniczący komisji śledczej ds. nacisków, A.Czuma (PO) w radio TOK FM* poinformował o działającym przy CBA (za rządów PiS i potem), Biurze Postępowań Kontrolnych. Biuro to badało oświadczenia majątkowe wyższych urzędników, zatrudniało 52 osoby, a rozpatrzyło 454 sprawy (w ciągu 3 lat)
- Każda z tych 52 osób, mająca wyższe wykształcenie (inna sprawa, że to była oceanografia, rusycystyka, archeologia) - przez rok rozpatrzyła niecałe 3 sprawy. Co ci ludzie robili? No jak to, co robili? Panie ministrze! Po prostu byli i brali pieniądze. Teraz w tzw. CV wpiszą sobie, że w latach tych a tych, pracowali w dużej, poważnej, państwowej instytucji kontrolnej na stanowisku takim a takim. To się nazywa “zdobyte doświadczenie” - “doświadczenie” niezbędne do “wygrywania” różnych “konkursów” na kolejne intratne stanowiska w administracji publicznej. Partia musi przecież mieć “doświadczone” kadry! Taki dla przykładu, przewodniczący SLD, Grzegorz Napieralski, szlifował “doświadczenie” jako etatowy Sekretarz Wojewódzki zachodniopomorskiego SLD i robił zdjęcia telefonem komórkowym samemu prezydentowi USA B.Obamie, na spotkaniu, podczas wizyty w Polsce. Chyba dlatego i w związku z tym, G.Napieralski ma być przedstawiany w kampanii wyborczej, jako “mąż stanu”? A przecież z wszelkich dostępnych na niebie i ziemi informacji wynika, że jest mężem Małgorzaty, a nie jakiejś Stanu. A tak w ogóle, to nie ma takiego imienia “Stanu”! Ale śmiech śmiechem, a przecież nie jest wcale do śmiechu, jak pomyśleć, że pieniądze na kampanie wyborcze partii sejmowych, pochodzą w większości z dotacji państwowej, czyli są to pieniądze podatników. Za te pieniądze można więc napisać samemu o sobie np. “wybitny polityk”, “znany i uznany”, “wysoce ceniony” i.t.p. Można też napisać “mąż stanu”, a nawet “prawdziwy mąż stanu”, żeby nikt nie miał wątpliwości. Tylko dlaczego za taką partyjno-literacką twórczość, mają płacić podatnicy? Można ludzi traktować jak nierozumne bydło rogate? Można.
- Każda z tych 52 osób, mająca wyższe wykształcenie (inna sprawa, że to była oceanografia, rusycystyka, archeologia) - przez rok rozpatrzyła niecałe 3 sprawy. Co ci ludzie robili? No jak to, co robili? Panie ministrze! Po prostu byli i brali pieniądze. Teraz w tzw. CV wpiszą sobie, że w latach tych a tych, pracowali w dużej, poważnej, państwowej instytucji kontrolnej na stanowisku takim a takim. To się nazywa “zdobyte doświadczenie” - “doświadczenie” niezbędne do “wygrywania” różnych “konkursów” na kolejne intratne stanowiska w administracji publicznej. Partia musi przecież mieć “doświadczone” kadry! Taki dla przykładu, przewodniczący SLD, Grzegorz Napieralski, szlifował “doświadczenie” jako etatowy Sekretarz Wojewódzki zachodniopomorskiego SLD i robił zdjęcia telefonem komórkowym samemu prezydentowi USA B.Obamie, na spotkaniu, podczas wizyty w Polsce. Chyba dlatego i w związku z tym, G.Napieralski ma być przedstawiany w kampanii wyborczej, jako “mąż stanu”? A przecież z wszelkich dostępnych na niebie i ziemi informacji wynika, że jest mężem Małgorzaty, a nie jakiejś Stanu. A tak w ogóle, to nie ma takiego imienia “Stanu”! Ale śmiech śmiechem, a przecież nie jest wcale do śmiechu, jak pomyśleć, że pieniądze na kampanie wyborcze partii sejmowych, pochodzą w większości z dotacji państwowej, czyli są to pieniądze podatników. Za te pieniądze można więc napisać samemu o sobie np. “wybitny polityk”, “znany i uznany”, “wysoce ceniony” i.t.p. Można też napisać “mąż stanu”, a nawet “prawdziwy mąż stanu”, żeby nikt nie miał wątpliwości. Tylko dlaczego za taką partyjno-literacką twórczość, mają płacić podatnicy? Można ludzi traktować jak nierozumne bydło rogate? Można.
No, ale co tu się dziwić, kiedy ludzie, będący kandydatami na kolejnych “mężów”, a nawet na “żony stanu”, dziwią się z ważniejszych powodów. Posłanka PO, Małgorzata Kidawa-Błońska, powiedziała np. w programie Wirtualnej Polski "Z każdej strony"*, że nie czytała raportu Andrzeja Czumy, ale dziwią ją wnioski przewodniczącego komisji ds. Nacisków. No i proszę! Można nie widzieć i nie czytać dokumentów a dziwić się z wniosków, które przedstawia ktoś, kto dokumenty widział i czytał. W tym samym czasie powracający z wojny w Afganistanie, polscy żołnierze z Żagania i Świętoszowa, mają kłopoty, bo armia redukuje etaty i wielu faktycznie doświadczonych wojskowych nosi się z myślą odejścia do cywila lub odchodzi, bo nie ma dla nich miejsca. Oni nie kreują się na “mężów stanu” i nie dziwią. Obserwują skutki rządów ministra Klicha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz