25 lat temu runął mur w Berlinie

25 lat temu runął mur w Berlinie
Za plecami karabiny republiki. Berlin Zachodni 1988 r. Stoję na punkcie kontroli granicznej "Charlie", w strefie amerykańskiej. W tle enerdowskie przejście kontrolne. Przejście na wschodnią stronę i słynne tablice, informujące w czterech językach o tym, że "opuszczacie sektor amerykański" (YOU ARE LEAVING THE AMERICAN SECTOR). Kilkaset metrów dalej stacja Friedrichstrasse.

środa, 11 stycznia 2012

Twarz pułkownika

Jeżeli na rok przed zapowiedzianym końcem świata, zaczynają dziać się takie rzeczy, to co czeka nas w kolejnych tygodniach? 
Wszyscy, którym wydawało się, że aresztowania i umorzenia z powodu przedawnienia sprawy, w której przesłuchiwany był  “gen. Gromosław Cz.”, nic nie jest w stanie już przebić w najbliższych dniach, jeszcze raz przekonali się o nieprzewidywalności tego, kończącego się świata.
Czyn prokuratora płk. Mikołaja Przybyła, spowodował, że nawet wieści ze świąteczno-noworocznego frontu walki o dobro pacjenta, zeszły na drugi plan.
Na dzień po konferencji prasowej, podczas której szef Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu - płk. Mikołaj Przybył, próbował popełnić samobójstwo, różni mądrale rozprawiają już o groteskowej dewaluacji prób samobójczych, o infantylnych wyczynach, o samookaleczeniu i o samouszkodzeniu. W ten sposób próbują ośmieszyć i zdezawuować czyn prokuratora. A przecież to takie proste – wystarczy włożyć sobie lufę pistoletu w usta i pociągnąć za cyngiel - i nikomu z całą pewnością ręka nie drgnie. Jak ktoś nie chce wkładać sobie lufy pistoletu w usta, to zawsze może strzelić sobie w twarz z bliskiej odległości. To jeszcze prostsze - prawda? W czasach braku odpowiedzialności, w czasach tabloidowomedialnej i moralnej prostytucji, w czasach zabijania ludzi gazetą, to co zrobił płk. Przybył, może wydawać się dla wielu, czynem niezrozumiałym, więc odsyłają pułkownika do psychiatry lub mówią o nim, że jest niezrównoważony.
Oni wszyscy, ci najlepsi z najlepszych fachowców, ci zatroskani stanem państwa i prawa, nie mogą znieść i udźwignąć moralnie sytuacji, że ktoś w imię honoru, próbuje odebrać sobie życie. Trudno się temu dziwić, bo ci co najgłośniej krzyczą i rozprawiają, a przynajmniej niektórzy z nich, powinni byli swego czasu pokazać klasę i dać przykład, jak to się robi. Ale różni Zasrancen (jak pięknie określa ten typ ludzi znany publicysta), z pewnością poczuli niepokój. Teraz będą musieli, w razie czego, przynajmniej dokonać samouszkodzenia twarzoczaszki. Dlatego chór ośmieszaczy będzie rósł, bo co jak co, ale walka o zachowanie - przynajmniej pozorów - tzw. twarzy jest dla Zasrancen najważniejsza, więc żadne samouszkodzenie w rachubę wchodzić nie może.
Czego jeszcze dowiemy się w ciągu najbliższych dni i tygodni z niezależnych mediów o pułkowniku M.Przybyle? Czas pokaże.
Czego byśmy się mieli jednak nie dowiedzieć - czy będą to mniejsze czy większe świństwa i ile będzie w tym prawdy – to już jest mniej ważne. Ważne jest to, że płk. M.Przybył zwrócił uwagę na stan państwa, a szczególnie korupcji w wojsku. Otworzył – mam nadzieję – oczy milionom Polaków i oby uruchomił tym śnieżną kulę. 



Aby powiększyć, kliknij na obrazek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz