Show medialno-polityczny na miejscu katastrofy kolejowej pod Szczekocinami, potwierdził jedynie, że w kwestiach walki o wizerunek i w propagandzie troski nic się od lat nie zmieniło. Bez względu na to czy jest to akurat PRL czy III RP. Obejrzeliśmy ubranych - oczywiście nie w garnitury, ale jak zwykle w kurtki i dżinsy - polityków z premierem i prezydentem na czele. Kurtki w takiej sytuacji, obowiązkowo muszą być albo czarne, albo zielone, ze stójką, na wzór wojskowy. Czasem polityk ma na głowie kask. Musi to wyglądać tak, że jest na roboczo. Wszystko to razem sugeruje widzom, że polityk uczestniczy właśnie w akcji ratunkowej, a co najmniej tą akcją kieruje.
W wywiadzie radiowym*, były szef Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, Przemysław Guła, komentuje to jasno:
“Na świecie, w tej fachowej literaturze, używa się takiego pojęcia "VIP disaster tourism", czyli turystyka katastrof. Bardzo smutno o tym mówić, natomiast w większości krajów cywilizowanych to są rzeczy niedopuszczalne. Ministrowie nie jeżdżą na miejsce zdarzenia po to, żeby być i uczestniczyć w akcji ratowniczej. Raczej nie ma tutaj żadnego aspektu merytorycznego, dlatego, że nie wnosi to żadnego istotnego wkładu, natomiast zawsze wprowadza ogromny chaos. (...) Szef Scotland Yardu w trakcie zamachów w dniu 4 lipca 2004 roku w Londynie, gdy zjawił się na jednej ze stacji na Kings Cross, gdzie wybuchły bomby, został zatrzymany przez szeregowego z bardzo krótkim pytaniem - czy wchodzi pan przejąć dowodzenie, czy wchodzi pan sobie pooglądać? On zrezygnował z tej wizyty. Myślę, że to oddaje pewien klimat. To są osoby postronne. Naprawdę zupełnie nie mają tam miejsca i nie powinny się tam znajdować.”
Już wydawało się, że ogłoszenie żałoby narodowej zakończy ten medialny show i możliwość ogrzewania się w świetle kamer, a tu niezastąpiony Jacek Kurski, ogłosił* rzecz straszliwą i mrożącą krew w żyłach. Na pytanie dziennikarza - “Ile prawdy jest w tych pogłoskach, że większość czołowych polityków Solidarnej Polski miała być w sobotnim wieczór w jednym z tych pociągów, który zderzył się pod Szczekocinami?”, Jacek Kurski odpowiada, że - “Jest sporo prawdy, dlatego, że byliśmy tego dnia w Tarnowie, mieliśmy spotkania w Brzesku, Bochni i jeszcze innej miejscowości (...) to wszystko się opóźniło na tyle, że część z nas, która miała wracać tym pociągiem, nie zdążyła i wracaliśmy innymi sposobami.” Dziennikarz pyta dalej - “I mieliście tam być i pan i Zbigniew Ziobro?” J.Kurski odpowiada - “Nie, Tadeusz Cymański i Zbigniew Ziobro, ja akurat nie. Mieli wracać tym właśnie pociągiem.” Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa ... no to mamy trop! Wiadomo – ludzie dopowiedzą sobie to, czego J.Kurski nie powiedział bezpośrednio. Zbigniew Ziobro właśnie w tę sobotę, 3. marca potwierdził na spotkaniu w Tarnowie, że ma zamiar wystartować w wyborach prezydenckich w 2015 r. Ledwie co to potwierdził, a już otarł się o śmierć! Czyżby więc ta katastrofa była wynikiem zaplanowanego zamachu na polityków Solidarnej Polski i przyszłego kandydata, samego Zbigniewa Ziobro? No, jeśli tak, to śledztwo, przerywane coraz to bardziej sensacyjnymi doniesieniami medialnymi i spekulacjami w rodzaju komu to zależało i zależy, żeby zgładzić Z.Ziobro?, może się teraz ciągnąć ho, ho, ho ... co najmniej do kolejnych wyborów prezydenckich, a przynajmniej do tych, do Parlamentu Europejskiego! Jakby nie patrzeć męczeństwo i martyrologia polityków Solidarnej Polski, co to na posterunku, w czasie pracy w terenie i wśród ludzi, mogli zginąć, zostały właśnie publicznie wszem i wobec ogłoszone. Niezastąpiony Jacek Kurski, zwany dla niepoznaki Kurą, wspiął się na szczyty sugestywnej i insynuującej retoryki, i z niewinną miną, zniósł całkiem niezłe jajo. Na ile śmierdzące? Się okaże.Foto: kp-solidarnapolska.blogspot.com |
* www.rmf24.pl 04.03.2012
* www.rmf24.pl 07.03.2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz