25 lat temu runął mur w Berlinie

25 lat temu runął mur w Berlinie
Za plecami karabiny republiki. Berlin Zachodni 1988 r. Stoję na punkcie kontroli granicznej "Charlie", w strefie amerykańskiej. W tle enerdowskie przejście kontrolne. Przejście na wschodnią stronę i słynne tablice, informujące w czterech językach o tym, że "opuszczacie sektor amerykański" (YOU ARE LEAVING THE AMERICAN SECTOR). Kilkaset metrów dalej stacja Friedrichstrasse.

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Konsekwencje picia wódki

Picie wódki, oprócz chwilowej przyjemności, powodującej najczęściej tzw. luz, spontan i odlot, ma jednak swoje, określone konsekwencje. Oprócz mniej lub bardziej niezwykłych czynów i słów, które jesteśmy w stanie zrobić i wypowiedzieć, a co na trzeźwo byłoby niemożliwe, to już następnego dnia o świcie, pojawia się zjawisko, zwane powszechnie kacem.
Wynalazca, który znajdzie metodę na szybkie i bezbolesne pozbycie się tego zjawiska, będzie okrzyknięty geniuszem i z pewnością on, jego dzieci i wnuki, będą pławić się w dobrobycie do końca swoich dni.
Metody na pozbycie się kaca są głównie dwie – pierwsza, polegająca na zasadzie “klin klinem”, czyli zapicie kaca alkoholem, a druga – polegająca na zażyciu środków zawierających kwas acetylosalicylowy, piciu kefiru lub herbaty z cytryną. Większość populacji, zamieszkującej obszar pomiędzy Odrą a Bugiem, zna doskonale objawy kaca, bo doświadczało tego wielokrotnie, więc rozpisywać się nie ma chyba potrzeby.
Wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981 r., oprócz zmian społecznych i gospodarczych, przyniosło także różne drobne uciążliwości, m.in. np. zakaz sprzedaży alkoholu do godz. 13.00.  “Polska budziła się do życia” po godz. 13.00 - jak żartowano. Można było, zgodnie z prawem, dokonać zakupu. Niektórzy, bardziej doświadczeni, przezornie dokonywali zakupu z zapasem, a ci pozbawieni myślenia perspektywicznego, zaskoczeni niespodziewana wizytą znajomych lub niewierzący w swoje możliwości, musieli potem ciemną nocą narażać się,  iść na tzw. melinę i tam przepłacać słono.
Meliny, zlokalizowane najczęściej w mieszkaniach prywatnych, były wówczas oznaką przedsiębiorczości i wolnego rynku oraz odpowiedzią na popyt, ale były – oczywiście - przez władzę moralnie napiętnowane i oficjalnie zwalczane. Ale zwalczyć ich było niepodobna, oprócz jakichś tam medialnych pokazówek, co jakiś czas, bo ci co mieli takie zadanie, przecież sami też, po pracy byli ludźmi i w razie nagłej potrzeby, musieli gdzieś, nocną porą, dokonać zakupu. No i poza tym, nie chodziło przecież  o to, żeby zakazać całkowicie i nie pić w ogóle - bo na taki czyn nie zdobyła się i nie zdobędzie nigdy, żadna władza w Polsce, ale – zgodnie z “moralnością socjalistyczną” i hasłem “walki z alkoholizmem”, chodziło o to, żeby nie pić w pracy.
W każdym razie, poranek lub wczesne przedpołudnie każdego dnia, były dla wielu cierpieniem i mordęgą, związaną z kacem. Niemożność zakupu alkoholu do godz. 13.00, to cierpienie i mordęgę miały jeszcze potęgować, bo zwalczenie kaca metodą “klin klinem”, było znacznie utrudnione.
Trwający właśnie protest aptekarzy, związany z wprowadzeniem ustawy refundacyjnej, którą to nie wiadomo kto przygotował i kto za jej treść odpowiada, ma polegać na tym, że apteki nie będą realizowały recept od godz. 13.00 do godz. 14.00. Nie wiadomo, dlaczego akurat od godz. 13.00 – być może godzina ta wryła się organizatorom protestu głęboko w pamięć, a jak wiadomo silne przeżycia traumatyczne z młodości, pozostawiają ślad i potrafią mieć wpływ na nasze dalsze działania. Godzina 13.00 urasta więc do rangi symbolicznej!
Cała ustawa refundacyjna, która stała się przyczyną otwarcia frontu i wybuchu walki o dobro pacjenta, została przyćmiona na chwilę przez ogłoszenie wyroku sądu, ogólnie mówiąc - w sprawie wprowadzenia stanu wojennego. Sąd zawyrokował, że stan wojenny  wprowadziła grupa ludzi określona “związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym”; że nie istniało bezpośrednie zagrożenie interwencją ZSRR i państw bloku socjalistycznego ; że chodziło o utrzymanie się u władzy, utrzymanie wpływów i systemu socjalistycznego i że mieliśmy do czynienia ze “zbrodnią komunistyczną”. Szef bezpieki PRL, gen. Czesław Kiszczak został skazany na 2 lata w zawieszeniu na lat 5.
Przez blisko 30 lat, Polakom wmawiano, że stan wojenny wprowadzony został, bo istniało zagrożenie bezpośrednią interwencją ZSRR, mogła polać się krew i ogólnie, że chodziło o dobro Polski i bezpieczeństwo Polaków. Na czoło propagandy, już po roku 1989 wysunął się naczelny “Gazety Wyborczej” sam red. Adam Michnik, co nie dziwi, bo przecież w ramach luzu, spontanu i demokratycznego odlotu, związanego z rozmowami tzw. “okrągłego stołu”, radośnie pił wódkę, bratał się i całował z gen. Cz. Kiszczakiem. Wznosił też toast, “za taki rząd, w którym Lechu (Wałęsa) będzie premierem, a gen. Kiszczak szefem MSW”. Kazał też wszystkim - później już, “odpieprzać się od generała” (W.Jaruzelskiego).
Teraz, po wyroku sądu, okazuje się wszem i wobec, że sam red. A.Michnik bratał się i pił wódkę z ludźmi ze “związku przestępczego”, zamieszanymi w “zbrodnię komunistyczną” i to ze skazanymi! Co prawda wyrokiem nieprawomocnym, ale ...


Impreza, podczas której A.Michnik wznosił swój toast. Na historycznym zdjęciu, od lewej: Lech Wałęsa, Adam Michnik, Czesław Kiszczak

W ogóle to red. A.Michnik ma chyba jakieś ciągoty do różnych “związków przestępczych” i chyba  będzie z takimi kojarzonym. Z piciem wódki także. Przypomnieć należy tylko aferę Rywin-Michnik, kiedy to A.Michnik nagrał potajemnie Lwa Rywina. Chodziło o wielkie pieniądze, układy i wpływy. A przypominając sobie tylko - Lew Rywin, który za rządów SLD i premiera L.Millera, 15 lipca 2002 r. spotkał się z panią prezes spółki Agora, powołał się na rozmowę z Leszkiem Millerem i zadeklarował, że ustawa medialna wejdzie w życie, w kształcie proponowanym przez Agorę jeśli: Agora przekaże 17,5 miliona dolarów (przy ówczesnym kursie dolara chodziło o 60 milionów złotych) na konto Heritage Films (pieniądze te miały trafić do SLD), Gazeta Wyborcza przestanie krytykować premiera L.Millera i SLD, a po przejęciu przez Agorę Polsatu, Lew Rywin zostanie zatrudniony w tej stacji (jak ustaliła komisja śledcza, między innymi w celu pilnowania interesów SLD). Potem red. A.Michnik pochwalił się tym faktem, podczas – a jakże -  picia wódki z Jerzym Urbanem, w ramach prowadzonego przez siebie “śledztwa” dziennikarskiego.
Dzisiaj red. A.Michnik z kolegami redaktorami muszą mieć niezłego kaca. Podobnie jak Aleksander Kwaśniewski, Leszek Miller, Jerzy Urban czy Grzegorz Napieralski, którzy jak mantrę powtarzali propagandę o konieczności wprowadzenia stanu wojennego. A także np. lubuski poseł Boguś Wontor, który już się oburza na sformułowania związane z wyrokiem sądu, co nie dziwi, bo przecież w kampaniach wyborczych, wraz z w/w kolegami, podpierał się W.Jaruzelskim.
Dzisiaj wódka jest dostępna w dzień i w nocy. Meliny zniknęły. Kefir, herbata, cytryny, a także farmakologiczne środki antykacowe są ogólnie dostępne. Ale nadal trzeba uważać z kim się pije, bo jak wspomniałem na samym początku – picie wódki ma swoje, określone konsekwencje.

1 komentarz: