25 lat temu runął mur w Berlinie

25 lat temu runął mur w Berlinie
Za plecami karabiny republiki. Berlin Zachodni 1988 r. Stoję na punkcie kontroli granicznej "Charlie", w strefie amerykańskiej. W tle enerdowskie przejście kontrolne. Przejście na wschodnią stronę i słynne tablice, informujące w czterech językach o tym, że "opuszczacie sektor amerykański" (YOU ARE LEAVING THE AMERICAN SECTOR). Kilkaset metrów dalej stacja Friedrichstrasse.

czwartek, 21 lipca 2011

Podpinka na lisach, wielosezonowa

Polityk lewicy, radny sejmiku województwa lubuskiego, K.Pańtak (związany z Unią Pracy i SLD), urodzony w Szczecinie, a mieszkający pod Zieloną Górą, postanowił zostać kandydatem do senatu i reprezentować tam, nie wiedzieć czemu, Żary, Żagań i Nową Sól.
Kandydatem do senatu z tego samego okręgu postanowił też zostać R.Dowhan (PO), radny z Zielonej Góry, ale jak to z wywiadów można odczytać - “związany z Jasieniem, Żarami i Nową Solą”.
Do sejmu startować będzie “związana z Żarami”, posłanka B.Bukiewicz (PO), która objęła nawet ostatnio “patronatem honorowym” uroczystości związane z 65-leciem żarskiego klubu piłkarskiego “Promień”, a jej 45 minutowy “dyżur”, zapowiadany na wielkich plakatach, miał chyba za zadanie przypomnieć szczególny związek i zainteresowanie Żarami.
Jakby tak przez chwilę się zastanowić, to można wysnuć wniosek, że najmniej z Żarami są związani mieszkańcy Żar. Wydawałoby się, że po tylu latach budowania w Żarach struktur partyjnych różnych opcji, w końcu nadszedł czas, żeby to nasi kandydaci znaleźli się na czołowych miejscach na listach do sejmu, a Żary i Żagań wystawiły np. swojego – wspólnego kandydata do senatu. Tak się jednak nie dzieje i nic na to nie wskazuje, żeby miało tak być. Sytuacja, że kandydatem jest ktoś z Żar czy Żagania, ale “związany z Zieloną Górą” jest chyba nie do zniesienia i udźwignięcia mentalnego dla wielu partyjnych decydentów.
Świadczy to niestety o słabości lokalnych polityków, którzy, żeby się nie “narazić”, dla świętego spokoju, stanowisk i poklepania po plecach, wolą cicho siedzieć i czekać na okruchy z pańskiego, zielonogórskiego stołu. Lepiej nie popierać nikogo swojego, bo jeszcze nie daj Bóg będzie “ważniejszy”, będzie mieć “wpływy i pieniądze”. Lepiej więc podlizywać się w Zielonej Górze i na wszystko się zgadzać, a w zamian być tym “ważniejszym” tu na miejscu lub przynajmniej za takiego uchodzić. Lepiej też popierać tego, który zagwarantuje ubicie jakiegoś prywatnego interesu i da możliwość tzw. dojścia do ponadpartyjnych koterii towarzyskich.
Żary są traktowane jak podbity kraj - kolonia z zarządcami, czekającymi na rozkazy z centrali, otoczonymi różnymi drobnymi cwaniaczkami i karierowiczami.
Czy jest możliwość, żeby to zmienić? Jeżeli “partie stały się prywatnymi folwarkami, a nie demokratycznymi organizacjami, kierującymi się statutem”, jak zauważa np. Janusz Palikot (a coś na ten temat z pewnością musi wiedzieć), to trudno spodziewać się zmiany w sposobie myślenia. 
Statutem nie muszą kierować się np. kibice żużla, ale ci akurat wydają się być bezkompromisowi i jak trzeba, to potrafią i dają wyraz swojemu niezadowoleniu. Nic sobie nie robią z tego, że prezes klubu żużlowego - członek PO startuje w wyborach. Niedawno jeszcze, idąc przykładem kibiców piłki nożnej, wywieszali transparenty z hasłem “Tola Ma Donalda a Donald Ma Tole”. Nie zapomnieli też o prezydencie Zielonej Góry J.Kubickim (SLD), podczas ostatniego festiwalu piosenki rosyjskiej. Kibice potrafią odróżnić podpinkę i gierki od prawdy. Potrafią upomnieć się i zawalczyć o swoje. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz